czwartek, 26 stycznia 2023

Ruedoo ron nan chan tai (aka Last Summer/Zeszłego lata); Tajlandia

Tajlandzcy filmowcy wciąż znajdują sposoby na wprowadzanie innowacji dzięki wypróbowanemu i prawdziwemu formatowi antologii horroru. Dziś taki zabieg w filmie nie jest niczym nowym, ale w 2013 roku, kiedy powstał Last Summer, była to swoista innowacja (choć już wcześniej nieśmiało pojawiały się takie antologie) w tajskim kinie grozy. Horror ten składa się z trzech aktów, które dzieli trzech reżyserów, z których każdy odpowiada za kolejną część historii, która skupia się na jednym głównym bohaterze. Trzeba przyznać, że dzięki ostremu scenariuszowi i całkiem solidnej reżyserii, film ten jest dobrze zorganizowanym aktem intrygi i suspensu. 
Widzowie, którym tajskie kino grozy obce nie jest, doskonale wiedzą, że Tajowie bardzo lubią kręcić antologie i robią to do dziś. Ten zabieg powoli zaczęli wdrażać ,,w życie'' w 2012 roku, kiedy powstała całkiem śmiała antologia 9-9-81 (2012) – na którą składało się dziewięć filmów krótkometrażowych dziewięciu różnych reżyserów, opowiadających tę samą historię z różnych punktów widzenia. Film przyjął się bardzo dobrze i być może to właśnie zachęciło tajskich filmowców do pracy nad antologiami grozy. 


Joy jest popularną licealistką i przyszłą aktorką. Pewnego dnia dostaje propozycję od kolegi ze szkoły - Singha, aby wybrać się nad morze, na co dziewczyna ochoczo przystaje. Młody chłopak kradnie samochód swego ojca i przyjeżdża po dziewczynę. W podróży towarzyszą im, kolega Garn oraz koleżanka Joy, Meen. Na plaży wszyscy świetnie się bawią, a potem udają się do letniskowego domku i tam spożywają alkohol. W pewnym momencie Joy staje się senna i udaje do sypialni na piętrze. Potem już nic nie będzie takie samo...

Od razu przyznam, że gdy tylko film wpadł w moje ręce, a było to stosunkowo niedawno (mimo iż film przecież nowy nie jest), byłam go bardzo ciekawa. Szczerze powiedziawszy już dawno nie wpadło mi nic ciekawego z Tajlandii, więc z tym większą ochotą i satysfakcją zasiadłam do seansu. Powyższy opis ukazuje nam pierwszą część filmu, która została wyreżyserowana przez Kittithata Tangsirikita. Tu napięcie rośnie w momencie, kiedy nastolatkowie walczą z ciałem Joy, aby się go jak najszybciej pozbyć. Nie idzie to ani łatwo ani cicho, co wzbudza podejrzenia wujka Singha, który mieszka w pobliżu. Okazuje się, że ciało dziewczyny - na przekór wszystkim - za nic nie chce być ukryte: po wrzuceniu jej ciała do oceanu, na drugi dzień dryfuje ono w pobliżu plaży, nastolatkowie wyławiają ciało i Singh z niemałym trudem pakuje je do walizki. Kiedy walizkę ukrywają w bagażniku i ruszają samochodem, ten nagle się otwiera i nie chce już zamknąć. Tym sposobem walizka z ciałem Joy ląduje na tylnym siedzeniu obok przerażonej Meen. Wkrótce zaczyna dochodzić do konfliktu pomiędzy nastolatkami i dzieciaki zaczynają się obwiniać kto jest odpowiedzialny za śmierć dziewczyny. Zakończenie tego szybko rozgrywającego się pierwszego aktu jest wybuchowe i nieprzewidywalne.

Drugi akt, wyreżyserowany przez Sittisiri Mongkolsiri pokazuje Meen, która musi pozbierać się po tym tragicznym letnim weekendzie. Gdy Joy zniknęła z pola widzenia, awansowała ona na pierwsze miejsce jako najpopularniejsza dziewczyna i najlepsza uczennica w szkole. Koledzy i koleżanki z klasy proszą ją o zgodę na „dołączenie do znajomych” na Facebooku i pozowanie z nią do zdjęć. Ale Meen nie może pozbyć się wrażenia, że ​​duch Joy ją nawiedza. Poczucie winy odbija się na psychice dziewczyny. Pod wpływem przerażającej ścieżki dźwiękowej i ciemnych szkolnych korytarzy strach jest wyczuwalny, gdy Meen biegnie po schodach, aby uciec przed duchem.

Ostatni akt, nakręcony przez Saranyoo Jiralaka, przedstawia nową postać, młodszego brata Joy, Tinga, który zawsze był w cieniu swojej bardziej popularnej siostry. Członek szkolnej drużyny pływackiej, odczuwa większą presję, gdy jego apodyktyczna matka kieruje na niego cały swój smutek, by jeszcze bardziej go poniżać.

W ich domu panuje jeszcze więcej grozy. Mama Joy trzyma manekiny krawieckie ze starymi strojami dziewczynki. Skrzypiące schody, szafa z trzaskającymi drzwiami i skrzynka bezpieczników, która wiecznie szwankuje sprawiają, że napięcie rośnie, gdy wychodzi na jaw, że Ting również jest winny śmierci swojej siostry. Nikt nie jest tu bez winy. Okazuje się, że nawet Joy jest odpowiedzialna za swój los. 

Ten film ma historię, która jest dość prosta, ale także dość oszałamiająca. Nieobliczalna. Dalszy ciąg historii trudno przewidzieć. Kontynuacja historii po śmierci Meen jest tym bardziej ekscytująca, że ​​okazuje się, że Joy nawiedza wtedy własną rodzinę. Nawiedza swoją rodzinę, ponieważ przed wyjazdem z Singhem i innymi została wyrzucona z domu przez matkę za ciążę.

W całym filmie bardzo podoba mi się fabuła, która jest mieszanką scen wybiegających do przodu i retrospekcji. Moim zdaniem taka fabuła jest bardzo typowa dla filmów tajskich, bo zetknęłam się z nią kilka razy, np. w filmach Phobia (2008) i Pee Mak Phrakanong (2013). Oprócz tego widzowie są zaproszeni nie tylko do oglądania filmu, ale także do zastanowienia się nad tym, co naprawdę się wydarzyło. W tym filmie są pewne sytuacje, które wydają się dość niepokojące. Nawet jeśli twórca historii chce pokazać nam obraz nie tak bardzo makabryczny, to i tak właściwie wygląda on dość przerażająco. Nadal jest to trochę niepokojące. Była na przykład niejasna rzecz, która wydarzyła się jako tło sceny tuż przed zapaleniem się Singha, a mianowicie fajerwerki pochodzące z eksplozji płynnego materiału, który został zapalony. Może żeby uczynić to jeszcze bardziej dramatycznym, w scenie w tle, scenie, w której Singh przygotowuje się do śmierci, ale wciąż słodko się uśmiecha. Zupełnie tak, jakby wiedział, że za chwilę zginie, ale uśmiech wciąż nie schodzi z jego twarzy. Dziwne to i właściwie nie do końca zrozumiałe. 

Bardzo podobało mi się w filmie aktorstwo. Najmocniejsze role mają dwie bardziej doświadczone młode gwiazdy w obsadzie, Jirayu La-ongmanee jako Singh i Sutatta Udomsilp jako Meen. Aktorzy ci w horrorach do tej pory nie grali, więc ciekawe jest patrzenie na nich, jak odgrywają swoje role przy okazji mroczniejszych, wadliwych postaci. Pimpakan Praekunnatham jest szczególnie dobra jako ogarnięta poczuciem winy Joy.

Rzeczywiście, w przypadku horrorów nie trzeba wątpić w Tajlandię. Nie tylko horrory, ale filmy z innych gatunków, jeśli pochodzą z Tajlandii, można być pewnym, że są to filmy najwyższej klasy. Zawsze z prostą historią, ale udaje się skłonić widzów do zastanowienia się nad nią. 

Jako ciekawostkę, ale bardzo istotną dodam tylko, że Last Summer wyszło z nowego studia - Talent 1, które zgromadziło gwiazdorski zespół tajskich twórców niezależnych. Kongdej Jaturanrasmee napisał scenariusz i jest jednym z producentów, wraz z weteranem branży Rutaiwanem Wongsirasawadem i niezależnym reżyserem Pimpaką Towirą. Producentami liniowymi byli Aditya Assarat, Soros Sukhum i Pawas Sawatchaiyamet. Są to osoby bardziej znane z reżyserowania i produkcji wolno poruszających się dramatów studyjnych, którzy chcieli udowodnić, że mogą zrobić horror, który jest równie zręczny i komercyjny, jak wszystko, co wypuszczają duże studia. To cholernie dobry początek. Polecam Last Summer. Myślę, że fanom tajskiej grozy film się spodoba. 


MOJA OCENA:

👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Saranyoo Jiralak
Sitisiri Mongkolsiri
Kittithat Tangsirikit

Scenariusz:
Laddawan Rattanadilokchai

Rok produkcji:
2013

Obsada:
Ekawat Ekudchariya
Jirayu La-ongmanee
Ngek Kalaya Lerdkasemsap
Pimpakan Praekunnatham
Sutatta Udomsilp
Ekawat Niratvorapanya





4 komentarze:

Major_Lazer pisze...

Gdzie obejrzę film? Jest z lektorem?

Ala pisze...

Typowy azjatycki straszak, ale naprawdę bardzo przyjemny. Jeżeli ktoś lubi azjatyckie horrory, to na pewno będzie usatysfakcjonowany.

Agnieszka Kijewska pisze...

Major_Lazer, film można znaleźć w necie. Jest z polskimi napisami.

Anonimowy pisze...

Jest. Znalazłem więc dziś wieczorem sobie obejrzę.