Amerykańska para Julie i Jim przylatują do Tajlandii, aby spędzić tam wakacje. Zaraz na lotniskowym parkingu wsiadają do samochodu tajskiego kierowcy imieniem Gogo, który zabiera ich do hotelu. Podczas romantycznej kolacji Jim oświadcza się Julie, która przyjmuje oświadczyny. Po powrocie do hotelu poznają dwójkę Brytyjczyków: Russela i Richa, z którymi umawiają się na wieczorne imprezowanie. Kiedy para się upija, dwójka poznanych mężczyzn zaprasza ich na wycieczkę poza miasto, na wieś, aby Julie mogła zrobić zdjęcia tzw. ,,domów duchów'' na buddyjskim cmentarzu, otoczonym ciemnym, ponurym lasem. Po nakłonieniu Julie do zabrania przedmiotu z jednego z ,,domów duchów'', Brytyjczycy szybko uciekają, zostawiając zdezorientowaną parę.
To, co się wtedy dzieje, nadaje tempo całemu filmowi, a zdesperowana para ma bardzo mało czasu, by uratować życie Julie. Co mogą zrobić, aby powstrzymać mściwego ducha (Watabe) przed zniszczeniem Julie?
Na początku należy w ogóle wyjaśnić czym są ów ,,domy duchów''. Jeśli byśmy wybierali się w podróż do Tajlandii, wszystkie przewodniki turystyczne wspominają o ,,domach duchów''. Najczęściej pojęcie to wyjaśnia się w prosty sposób – domy budowane są dla duchów, więc te nie niepokoją mieszkańców danej wioski czy miasta. To dobre wyjaśnienie, choć dość uproszczone. Okazuje się, że za tymi pięknymi, małymi budyneczkami kryje się trochę więcej do odkrycia. Uważa się, że wiele duchów, które nie czynią nic dobrego, to duchy zmarłych ludzi, którzy nie odrodzili się lub zmarli w straszny sposób. Tak więc nie dotykanie ,,domów duchów'' ani nie usuwanie z nich czegokolwiek to mądry pomysł. Nie wszystkie duchy są złe, ale większość z nich jest zła i mogą być niestabilne i nieprzewidywalne, a co gorsze - mogą być dla człowieka ogromnym niebezpieczeństwem. To, co rzuca się w oczy od samego początku to wyraźne podobieństwo tej produkcji do horroru Sama Raimiego Drag Me To Hell (2009), The Ring (2002) czy wspomnianego filmu The Grudge (2004). Ghost House jest pełen wielu standardowych tropów, które są tak bardzo charakterystyczne dla innych horrorów. Mamy postać złego ducha, który opętuje główną bohaterkę, a jej chłopak robi wszystko, aby uwolnić swoją ukochaną spod wpływu mściwego upiora, którym okazuje się tak naprawdę Japonka, która za życia została skrzywdzona przez Tajlandczyka. Jesteśmy w stanie zrozumieć jej ból i szczerze mówiąc nie ma się co dziwić, że po śmierci stała się zła i mściwa. Jednak w odróżnieniu do wielu azjatyckich horrorów, jej duch nie nosi czarnych długich włosów, które przede wszystkim charakteryzują japońskie duchy, ale tu zjawa ma siwe białe loki. Zachowuje natomiast charakterystyczną rozwartą paszczę, która jest jej największym atutem do przerażenia swojej bezbronnej ofiary. Wygląda to wszystko naprawdę bardzo fajnie, co jest wielkim plusem tego filmu. Nie będę ukrywać, że Ghost House jest pełen świetnych efektów wizualnych, a także całkiem świetnego aktorstwa Scout Taylor-Compton, Jamesa Landry’ego Héberta czy Michael S. New'a w roli Gogo. Niestety ich postacie stają się niedostrzegalne przez słabe dialogi i pomimo tego, że aktorzy dają z siebie wszystko, ich postacie są płytkie i cienkie jak papier.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ghost House niesie ze sobą pewne przesłanie. Chodzi mniej więcej o to, że obce kraje mogą być niebezpieczne, a turyści nie szanują innych kultur. Nie mając znajomości na temat folkloru danego kraju, bezczeszczą wiele świątyń czy kapliczek, które zamieszkiwane są przez najróżniejszej maści bóstwa, bożki, boginie czy dusze zmarłych.
Połowa tajskich postaci w filmie jest przerażająca lub obdarzona specjalną wiedzą o zjawiskach paranormalnych i mam nadzieję, że nie są to prawdziwe stereotypy. Na szczęście dla Jima i Julie w filmie prawdą jest, że łatwo jest znaleźć nadprzyrodzone przewodnictwo, ponieważ ich kierowca Gogo ma całą rodzinę, która wie, jak wysłać demony z powrotem do piekła. Gogo odgrywa kluczową rolę w pomaganiu Jimowi w uzyskaniu pomocy, której potrzebuje Julie, aby pozbyć się klątwy.
Pomimo, iż film jest całkiem ciekawy, jego największym minusem jest przewidywalność i ogólność. Wydaje się, że film ten nie ma własnych pomysłów. Ten brak oryginalności jest widoczny nie tylko w fabule, ale również w niektórych scenach z udziałem ducha. Być może najbardziej oczywistym i obraźliwym aktem zapożyczenia twórców filmu jest ścieżka dźwiękowa, którą skomponował reżyser Rich Ragsdale. Kiedy dźwięk nie jest ogłuszająco głośny i nieznośny, jest to czyste naśladowanie kultowej ścieżki dźwiękowej do The Thing Johna Carpentera, skomponowanej przez Ennio Morricone. Ten akt rażącej mimikry już jest obraźliwy, ale to, co dodaje zniewagi, to to, że nie pasuje nawet do tonu filmu, a zamiast tego umniejsza całości. Nie pomaga również to, że wiele efektów dźwiękowych brzmi tak, jakby zostały znalezione w bibliotece w dziale „przerażających efektów dźwiękowych”. Pomimo bardzo wyraźnej nieoryginalności obecnej w filmie, próbuje on wyczarować niektóre z własnych przerażających scen, na różnym poziomie sukcesu. Jednym z powtarzających się elementów jest obraz głównego antagonisty: oszpeconej i demonicznej staruszki, która jest poważnie poparzona. Po pierwszym pojawieniu się jest całkiem skuteczna, dzięki niesamowitym efektom dźwiękowym i świetnemu oświetleniu. Jednak kolejne występy stają się mniej skuteczne, ponieważ film pokazał już wszystko, co stworzenie ma do zaoferowania. To tak, jakby twórcy filmu zapomnieli o jednej z najbardziej podstawowych zasad horroru: mniej znaczy więcej.
Wielkim plusem są wspaniałe zdjęcia krajobrazowe Tajlandii, które tutaj wyglądają wspaniale. Operator Pierluigi Malavasi wykonał świetną robotę, sprawiając, że Tajlandia wygląda oszałamiająco pięknie. Wykonuje również godną podziwu pracę, oświetlając i kadrując niektóre z kluczowych scenografii filmu i podczas gdy sceny przerażenia są nieoryginalne to przynajmniej wyglądają profesjonalnie. Film dobrze radzi sobie również z włączeniem krajobrazu Tajlandii do historii, przez co bohaterowie muszą podróżować na duże odległości po całym kraju, aby uzyskać pomoc dla Julie. W ten sposób widzowie mogą podziwiać ten piękny azjatycki kraj.
Podsumowując: film mi się podobał. Pewnie, że nie ma do zaoferowania niczego oryginalnego i stary wyjadacz horroru powie, że ,,to już wszystko było''. Owszem, ale kilka początkowych scen jest naprawdę dobrych, a za film chwyćcie chociażby po to, aby pooglądać przyzwoite zdjęcia i piękne tajskie widoki.
Reżyseria:
Rich Ragsdale
Scenariusz:
Kevin O' Sullivan
Rok produkcji:
2017
Obsada:
Scout Taylor-Compton
James Landry Hébert
Mark Boone Junior
Russell Geoffrey Banks
Rich Lee Gray
Elana Krausz
Kevin Ragsdale
Wen-Chu Yang
Michael S. New
Katrina Grey
Weenat Chaioamphonchit
Thawatchai Janthawan
Surasit Boonsak
Narinat Saenphukhiago
Pattaravadee Poonvichit
5 komentarzy:
Film mi nieznany i chyba dość trudno dostępny, bo nie mogę go znaleźć. Proszę o namiary najlepiej z lektorem.
Jest dostępny z lektorem na CDA.
Pomysł niezły, ale wykonanie fatalne.
Jak sugerują inne recenzje, film ma naprawdę kiepską grę aktorską. Lubię dawać czemuś uczciwą szansę, ale to nic nie daje. Koncepcja filmu jest banalna – młodzi turyści udają się do odległej krainy i poddawani są mrocznej duchowości, której nie rozumieją, a potem wszystko idzie w strasznie złą stronę. Nie przeszkadza mi to założenie, ale całkowity brak kreatywności wszystko psuje.
4/10.
Na pewno spodoba się miłośnikom jump-scare'ów i raczej nie ma co oczekiwać od niego niczego więcej - przewidywalna historia, przeciętna gra aktorska, niektóre sceny czasami bez sensu, ale ogólnie da się to obejrzeć.
Mi się nawet podobał. Zwłaszcza sceny opętania są całkiem fajne.
Prześlij komentarz