sobota, 10 maja 2025

Kamera o Tomeru na! (One Cut of the Dead/Jednym cięciem); Japonia

Już dawno się tak świetnie nie bawiłam! Naprawdę! 
Od czasu do czasu łapię się na tym, że chyba powoli czuję już przesyt azjatyckimi filmami o zombie. Może jest to spowodowane tym, że ,,nieumarli'' jakoś nigdy nie należeli do moich ulubionych bohaterów grozy. Oczywiście czuję wielki zachwyt oglądając (gdy tylko nadarzy się okazja) Noc żywych trupów (1968; reż. George A. Romero) czy chociażby dużo nowszy koreański Zombie express (2016; reż. Sang-ho Yeon), które - pomimo iż dzieli różnica prawie 50 lat, to oba są zrobione z rozmachem i przy każdym seansie robią piorunujące wrażenie. 
Obejrzana ledwie kilka dni temu (aż wstyd, że tak późno) japońska komedia grozy One Cut of the Dead, mimo iż zawiera wiele akcentów humorystycznych, wprawiła mnie w naprawdę znakomity nastrój. Nie bez przyczyny, gdzieś w głowie świtała mi myśl, że oto ten właśnie film zdobył kilka nagród publiczności na festiwalach filmowych. Jeśli uwielbiacie podgatunek horror-komedia, to naprawdę powinniście się nim cieszyć. Bardzo! Musicie po prostu przebrnąć przez pierwszą część filmu, która nie jest dobra… ale o to właśnie chodzi. To  w rzeczywistości dzieło czystej genialności!

Bohaterami są aktorzy, dający z siebie wszystko na planie produkcji o epidemii żywych trupów i próbujący sprostać oczekiwaniom reżysera o wybitnie trudnym temperamencie. W realizacji planu przeszkodzić może tylko… ludzka niedoskonałość.

Przez pierwsze trzydzieści minut filmu One Cut of the Dead , groza-komedia Uedy wydaje się wystarczająco pomysłowa. Zaczynamy od pojedynczego, nieprzerwanego trzydziestosiedmiominutowego ujęcia niskobudżetowego filmu o zombie kręconego w japońskiej oczyszczalni ścieków. Reżyser, Higurashi, jest agresywnym, manipulującym twórcą, który krzyczy na swoich aktorów – granych przez Kazuakiego Kamiyę i Yuzukiego Akiyamę – zanim odchodzi wściekły. Jednak wkrótce prawdziwe zombie atakują obsadę i ekipę, pozostawiając aktorów i zaskakująco piekielnie dzielną charakteryzatorkę Nao samym sobie. 
Ok, od razu zaznaczę, że początkowo wszystko może wyglądać bardzo dziwnie i mało atrakcyjnie, ale mam do Was jedną prośbę - wytrzymajcie i nie skreślajcie filmu po 15 minutach, ponieważ film w późniejszych swoich partiach jest niesamowicie zabawny, krwawy i wręcz groteskowy, a z czasem wszystko nabiera sensu. 
Powracając jednak do fabuły filmu, która nagle diametralnie zmienia obrót, Higurashi z radością reaguje na zbliżającą się apokalipsę zombie – może wyzwolić prawdziwy strach, którego pragnął od swoich aktorów! Rozlew krwi, krzyki dziewczyn, jęczące i szurające w stronę kamery zombie; jest kilka fałszywych startów i więcej niż kilka mylących decyzji podejmowanych przez postacie, ale w tym przedstawieniu jest swojski urok. Na szczególną sympatię na pewno zasługuje bohaterka, którą będę nazywała ,,Pom''. Skąd się to wzięło? Ano z tego, że dziewczyna krzyczy ,,POM!'' za każdym razem, kiedy stosuje technikę samoobrony, której się sama nauczyła. I tak pani ,,Pom'' okazuje się być prawdziwą siłą natury. Od razu nasuwają się skojarzenia z takimi bohaterkami, jak Ellen Ripley czy Sarah Connor - te dwie panie zamknięte w jednej zadziornej Japonce. Oczywiście, że nie ma ona ich umiejętności, ale z pewnością ma nastawienie i siłę woli. Zresztą uważam, że wielu bohaterów (choć słowo ,,wielu'' jest tu na wyrost), wzbudzi naszą sympatię. Jest to bez wątpienia dużym plusem tej produkcji.

Przez pozostałą godzinę filmu Ueda przechodzi od przesyconego, trzęsącego się DV (Digital Video - format cyfrowego zapisu wizji stosowany głównie w kamerach cyfrowych) do czystego oświetlenia telewizyjnego i skocznej muzyki. Zamiast szalonego tyrana, Higurashi jest miłym, łagodnym człowiekiem rodzinnym, reżyserem niskobudżetowym znanym z rekonstrukcji i tym podobnych; jego sloganem jest „szybko, tanio i przeciętnie”. Nao jest jego żoną, byłą aktorką, która zrezygnowała z pracy po zbyt częstym odgrywaniu swoich ról. Teraz mieszkają w skromnym mieszkaniu w Tokio z córką Mao, która również ma aspiracje reżyserskie, ale jeży pióra, ponieważ jest zbyt zorientowana na szczegóły. Kanał Zombie poprosił Higurashiego o nakręcenie krótkiego filmu (półgodzinne ujęcie i całkowicie na żywo), a my możemy obserwować, jak ten proces się rozwija.
W pewnym stopniu One Cut of the Dead skupia się na ostatnim akcie, fascynującej i zabawnej opowieści o faktycznym kręceniu pierwszego aktu dramatu zombie. Aktorzy odchodzą, ekipa się zmienia, a Mao może spełnić swoje marzenie o zostaniu reżyserką. Jak można było przewidzieć, Nao zostaje pochłonięta przez rolę i odchodzi od scenariusza, adaptując swoją miłość do internetowych filmów o samoobronie (pamiętajcie: trzeba krzyczeć „Pom!”, gdy wykonujemy ruch) do przebiegu wydarzeń. 

One Cut of the Dead może nie być filmem o zombie w najściślejszym tego słowa znaczeniu, ale robi coś naprawdę nowego w tym gatunku, wyrzucając zasady i udowadniając, że ,,w starej dziewczynie jest jeszcze życie''. Jeśli jesteście wystarczająco cierpliwi, aby dotrwać do 38. minuty, zrozumiecie, co mam na myśli, i będziecie się domagali zobaczenia tego pierwszego aktu w zupełnie nowym kontekście.
Polecam! 

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10

Reżyseria:
Shin'ichiro Ueda

Scenariusz:
Shin'ichiro Ueda
Ryoichi Wada

Rok produkcji:
2017

Obsada:
Takayuki Hamatsu
Yuzuki Akiyama
Harumi Shuhama
Kazuaki Nagaya
Manabu Hosoi
Mao
Hiroshi Ichihara
Shuntarô Yamazaki
Shin'ichirô Ôsawa
Yoshiko Takehara
Miki Yoshida
Ayana Gôda
Sakina Asamori
Takuya Fujimura
Kyôko Takahashi
Tomokazu Yamaguchi
Satoshi Iwagô
Shiori Nukumi


3 komentarze:

Deicide666 pisze...

Zabieram się za niego zabieram od dłuższego czasu i zabrać nie mogę. ;)

Agnieszka Kijewska pisze...

Obejrzyj. Naprawdę warto. Zabawa jest przednia. 🙂

Peter son pisze...

Niezwykle oryginalna interpretacja filmów o zombie. 10/10