poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Araf (aka The Abortion/Aborcja); Turcja

    Zawsze, kiedy w ręce wpadnie mi jakiś nowy turecki horror, którego jeszcze nie miałam okazji oglądać albo którego nawet nie znam, to niezmiernie się cieszę, gdyż nie raz już zaznaczałam na łamach bloga, że tureckie kino grozy przemawia do mnie w równym stopniu, jak niegdyś japońskie. Pamiętam pierwszy horror, jaki wpadł mi w ręce - Baskin (2015) i którego nie mogłam się doczekać, gdyż dużo szybciej przeczytałam informacje na temat tego filmu, którego fabuła mnie zaintrygowała. Postanowiłam go obejrzeć, jeżeli będzie to tylko możliwe. Na szczęście było. Film Cana Evrenola mnie nie zawiódł, co więcej - dosłownie zmiażdżył! Potem już się posypało lawinowo i za tureckie filmy spod znaku grozy chwytałam, kiedy tylko miałam okazję. Gomeda (2007; reż: Tan Tolga Demirci) czy przecudny Siccîn (2014; reż: Alper Mestçi) już na stałe wpisały się w kanon brutalnego, krwistego i szokującego tureckiego kina grozy, które wśród miłośników najróżniejszych straszydeł na ekranie zyskują coraz to większe uznanie i popularność. Kolejnym nowym ,,nabytkiem'' w mojej domowej wideotece grozy jest Araf Biraya Dalkirana, na który natrafiłam zupełnym przypadkiem. Czy horror podtrzymał znakomitą passę tureckiego kina grozy? O tym poniżej.

Eda jest młodą i obiecującą tancerką, zakochaną w dużo od niej starszym Cihanie, który jest również jej kochankiem. Pewnego dnia kobieta zdaje sobie sprawę, że jest w czwartym miesiącu ciąży. Postanawia dokonać aborcji w nadziei, że to rozwiąże problem. Tej samej nocy, kiedy jej koleżanka z akademii tańca Oya występuje zamiast niej w solowym występie, Eda dokonuje nielegalnej aborcji, ryzykując życie. Trzy lata później wychodzi za mąż za fotografa, Cenka. Kiedy ponownie zachodzi w ciążę, duch płodu z aborcji zaczyna ją prześladować.

Jestem zafascynowana tureckim neo-horrorem. Filmy kręcone kamerami cyfrowymi ,,z ręki'' mają cudowny klimat, a że z reguły tworzone są przy szalenie niskim budżecie, to tym bardziej należy im się bliżej przyjrzeć, bo wcale nie chodzi tu o efektywność, ale przede wszystkim kreatywność. Nie trudno się domyślić, że omawiany dziś Araf powstał właśnie przy tak minimalnym budżecie i nie byłoby do pomyślenia wyprodukowanie go chociażby w Stanach Zjednoczonych. 

Wydany w 2006 roku turecki horror wyreżyserowany przez Biraya Dalkirana (który w późniejszym czasie nakręcił jeszcze kilka horrorów), zagłębia się w zawiłości ludzkich relacji i zmagań codziennego życia. Film opowiada historię dwójki młodych ludzi, którzy znajdują się w pułapce miłości, rodziny i oczekiwań społecznych.
Film - mimo niskiego budżetu, charakteryzuje się całkiem niezłym aktorstwem, co widać także w odtwarzanych postaciach. Główna bohaterka Eda, grana przez Akasyę Asiltürkmen jest tutaj znakomita. Bohaterka doskonale pokazuje rozchwianie emocjonalne i dręczące ją wyrzuty sumienia z powodu usunięcia nienarodzonego dziecka. W momencie, kiedy wychodzi za mąż za Cenka i planuje z nim założenie rodziny, duch zmarłego płodu nie daje jej jednak spokoju, ukazując się na każdym niemalże kroku, doprowadzając tym samym Edę dosłownie na skraj totalnego szaleństwa. No właśnie...obłęd, szaleństwo...są tutaj znakomicie ukazane. Kobieta nie jest w stanie normalnie funkcjonować i zwykłe czynności, jak sprzątanie czy codzienne zakupy zaczynają jej naprawdę sprawiać ogromne problemy za sprawą niewyjaśnionych zdarzeń, jakie ją spotykają. Jej mąż - Cenk (w tej roli Murat Yildirim), to ostoja cierpliwości. Mężczyzna charakteryzuje się dużą dozą wrażliwości w stosunku do swojej żony. Doskonale ukazuje swoje cierpienie i bezsilność, widząc napady szaleństwa Edy i co najważniejsze - nie rozumiejąc ich. Jest zawsze przy niej, wspiera ją. 

Oczywiście, jako, że budżet tu skromny, nie ma się co spodziewać jakiś pompatycznych efektów specjalnych czy koszmarnych zjaw, które przyprawią nas o palpitacje serce. Owszem, od czasu do czasu gdzieś tam ukaże się nam mała dziewczynka, która niczym niewyraźny majak będzie sunąć gdzieś w zasięgu wzroku bohaterki, ale nie jest ona duchem przerażającym na miarę Kayako Saeki. Mimo tego jednak Dalkiran ukazuje strach całkiem sprawnie, a to przede wszystkim dlatego, że swój horror nakręcił inspirując się japońskim kinem grozy. Może nie zawsze się to sprawdza, ale mroczny i ponury klimat rekompensuje nieudane taktyki strachu i sprawia, że ​​film jest wart obejrzenia. Efekty są dość prymitywne, ale chodzi głównie o to, aby skupić się na samej fabule, nie zwracając głównej uwagi na efekty specjalne. 

Odniosłam wrażenie, że reżyser w głównej mierze chciał tu przede wszystkim pokazać, co stanie się z kobietami, które dokonują aborcji. Za swoje grzechy (nawet te w dalszej przeszłości) trzeba odpokutować, a nie ma nic gorszego, jak skazać duszę na wieczną tułaczkę, nie zapewniając odpowiedniego pochówku nawet takiemu nienarodzonemu maleństwu, które jednak przecież już żyje.

Araf to niepokojąca opowieść grozy, która może się spodobać. Oczywiście będą i tacy, którzy będę kręcić nosem, bo strachu mało, duchów jak na lekarstwo, nie leją się hektolitry krwi - do czego tureckie horrory nas przyzwyczaiły - ale spokojnie. Myślę, że warto dać temu filmowi szansę. Ma mocną historię i jest mroczny - właśnie dlatego uważam, że warto go obejrzeć. 

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹 6/10

Reżyseria:
Biray Dalkiran

Scenariusz:
Hakan Bilir
Biray Dalkiran


Rok produkcji:
2006

Obsada:
Akasya Asiltürkmen
Murat Yildirim
Kubilay Tunçer
Yasin Serif Tulun
Tülay Bekret
Kevork Türker
Serhan Ernak
Aytaç Agirlar
Hayfa Safi
Deniz Soyarslan
Mehmet Birkiye
Gizem Oglakçi


Brak komentarzy: