Już jakiś czas temu zauważyłam, że indonezyjska groza poczyna sobie całkiem nieźle w azjatyckim światku horroru. Widać to coraz częściej na różnego rodzaju filmowych dziełach grozy. Także Say My Name 3xjest nie gorszym obrazem, który pomimo wspomnianego motta, który jednoznacznie kojarzy się z kultową postacią grozy, nie ma z nią tak naprawdę nic wspólnego.
Bohaterką filmu jest nastolatka Lara, która jest dziewczyną nad wyraz nieśmiałą i wyglądającą, jak potulna dziewczynka. Mieszka z babcią, Mer. Na skutek swojego wyglądu i zachowania, Lara staje się pośmiewiskiem wśród swoich rówieśników. Zwłaszcza ubaw z niej mają pewna siebie Sharon oraz jej przyjaciel Brian, którzy niejednokrotnie ubliżają dziewczynie.
Pewnego dnia, kiedy Lara zostaje pobita przez Sharon oraz jej przyjaciółki w szkolnej toalecie, staje się coś, czego nikt nie mógłby przewidzieć - pojawia się duch kobiety - niejakiej Rosemary Marian, której imię przestraszona dziewczynka wypowiedziała trzy razy, tym samym wzywając ducha. Rosemary wstępuje w ciało Lary, zmieniając charakter dziewczynki diametralnie.
Początkowo dziewczynie się ta zmiana podoba, gdyż poprzez ingerencję upiora, staje się ona pewna siebie oraz przejawia niezwykłą siłę fizyczną, o czym przekonuje się Sharon. Dziewczyna zyskuje tym samym tak upragnione poważanie wśród rówieśników. Jednak wkrótce Lara orientuje się, że duchem kieruje tak naprawdę żądza zemsty na swoich oprawcach i zrobi on wszystko, aby wyeliminować wszystkich tych, którzy kiedyś przyczynili się do śmierci kobiety.
Wieje troszkę stereotypem azjatyckiej grozy, prawda? Nic nowego, ale powiem szczerze, że film jest całkiem przyzwoity. Wmieszane w film elementy nieco humorystyczne nadają tej produkcji bardzo ciekawego wymiaru. Sprawia to, że mściwy duch kobiety wcale nie jest już nudny i nie powoduje wywracania naszych gałek ocznych, bo ileż to razy mamy oglądać to samo.
Bardzo ciekawie wypadają sceny, kiedy w ciało Lary wstępuje wspomniany duch Rosemary Marian. Dziewczyna z nieśmiałej i dziecinnej dziewczynki przemienia się w mgnieniu oka w pełną uroku i powabu młodą nastolatkę, której nikt z męskiej części nie jest w stanie się oprzeć.
Niestety momentami jest dość przewidywalnie, co może popsuć zabawę, ale nie znajdziemy zbyt wielu kwestii przewidywalnych, tak więc w gruncie rzeczy jest ok.
Fanom mocnych scen horrorowych mogą się nie spodobać sceny śmierci poszczególnych bohaterów, gdyż tak naprawdę nie ma w nich niczego okazałego...ot...kogoś uduszą i tyle...Dodatkowo migawkowe sekwencje jedynie rozdrażnią niż przestraszą.
Dobrymi natomiast momentami są te, kiedy swoje oblicze ukazuje Rosemary Marian: przerażające oblicze, rozwiane włosy... Może to nie charakterystyka na wzór upiornej Kayako Saeki, ale też nie jest źle.
Szybko orientujemy się, o co tak naprawdę duchowi chodzi i kogo zamierza on ukarać. Po raz kolejny grzechy przeszłości nie dają o sobie zapomnieć i znajdują upust w gniewie poniżonej i zamordowanej kobiety. Fani tajskiego kina grozy, być może zauważą podobieństwo do Shutter'a, gdyż chcąc nie chcąc niektóre wątki są identyczne, ale sam film godny uwagi i mam nadzieję, że te powiązania z innymi produkcjami nie będą aż nadto przeszkadzać.
Zakończenie jest zaskakujące, a ukazana w filmie historia bez wątpienia przejmująca, co jest dużym plusem. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na relacje pomiędzy bohaterką, a duchem. Momentami - i tu zapewne nie tylko ja miałam takie skojarzenia - odnosiłam wrażenie, że Rosemary Marian, to nikt inny, jak rozgniewana i buntownicza druga strona nieśmiałej Lary. Być może tak jest, a być może to tylko moje domysły.
Niestety, na całej linii zawodzi ścieżka dźwiękowa, która nijak nie pasuje do wydarzeń oglądanych w indonezyjskiej produkcji, bardziej pasowałaby do kreskówek z Cartoon Network.
Pomijając jednak ten szczegół, Indonezja po raz kolejny udowodniła, że potrafi stworzyć ciekawy i widowiskowy horror, no ba...w końcu to dzieło Koya Pagayo, indonezyjskiego speca od kina grozy.
MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz