piątek, 2 listopada 2018

Darah (aka Macabre); Indonezja

Po seansie tego filmu doszłam do wniosku, że Indonezja w swoich horrorach niemal w stu procentach przypomina mi kino grozy z Tajlandii. Wskazuje na to wiele aspektów: oprawcą jest kobieta (niekiedy w towarzystwie innych osób), morduje Bogu ducha winnych ludzi, aby dla siebie czerpać korzyści, przy okazji nie można ukryć, że niejednokrotnie wchodzi tu też motyw zemsty bądź dziwne i tajemnicze rytuały magiczne.
Także pod względem brutalności indonezyjskie horrory przypominają dokonania filmowe swoich azjatyckich sąsiadów. Nie tak dawno zrecenzowany Takut: Faces of Fear udowodnił, że w gatunku filmowej grozy, Indonezja zaczyna sobie radzić całkiem przyzwoicie i kto wie, czy przypadkiem nie podzieli sukcesu Japonii, Korei Południowej i Tajlandii, co mnie osobiście bardzo by cieszyło, gdyż nie ukrywam, że im więcej horrorów z tego kraju oglądam, tym bardziej się do nich przekonuję.


Darah to historia szóstki przyjaciół, którzy podczas podróży samochodem napotykają młodą dziewczynę. Ta skarży się, że została obrabowana i nie ma jak wrócić do domu, który znajduje się kawałek drogi od miejsca, w którym się znajduje. Grupa postanawia zabrać dziewczynę i podwieźć ją do domu, mimo znacznego sprzeciwu żeńskiej części ekipy.
Kiedy docierają na miejsce - domu położonego w odludnym, zalesionym miejscu, dziewczyna zaprasza ''wybawicieli'' do swojego domu. Tam poznają rodzinę kobiety i zostają poczęstowani kolacją.
Wkrótce każdy z nich budzi się w pokoju skrępowany...


Jak wspomniałam, filmowi nie można zarzucić delikatności. Od razu, niemal od pierwszych minut dostajemy potężnego kopa od twórców. Tu nie ma czasu na nudę. Kiedy widzimy opadające na talerze głowy nowo przybyłych wiemy od razu czego możemy się spodziewać, ale to, co serwuje nam Kimo Stamboel i Timo Tjahjanto przechodzi nasze najśmielsze oczekiwania.
Mamy tu kino gore w całej okazałości i nie jest to doprawione żadnym przesadnym kiczem czy groteską, jak to lubią robić Japończycy, ale prawdziwą makabrą w najsurowszym wydaniu. Bez zbędnych sentymentów czy przydługiego paplania ''o niczym''. Tu po prostu od razu się ginie i fani krwawej jatki będą zachwyceni, gdyż nie zabraknie masakry piłą mechaniczną (głowy będą latać), nie zabraknie też typowego siekania nożem, przebijania ciała strzałą, odgryzania języka czy wbijania w oko/nogę (tudzież inne części ciała) skalpeli i innych ostrych narzędzi. Jak widać znajdziemy tu też elementy charakterystyczne dla typowego slashera, ale takie pomieszanie gatunków wyszło w tym wypadku całkiem dobrze.

Jedyny sentyment, jaki się pojawia to śmierć małżonki, która kona w objęciach męża. Łezka się w oku zakręci, ale nie ma zmiłuj się i zaraz znów dostajemy cios prosto w twarz.

Ciekawym aspektem jest pojmowanie zła - Dara (w tej roli Shareefa Daanish), jako matka wszelkiego zła jest tu całą prowodyrką. Kobieta bez wątpienia dominuje nad każdą inną postacią, jaką mamy okazję oglądać w filmie. Mężczyzna natomiast został tu sprowadzony do roli nieudacznika i przegranego. Zresztą widać to nie tylko na przykładzie Dary, ale innej bohaterki - Ladyi, która jako jedyna ocaleje z masakry. Zresztą przez cały film ona, jako jedyna wykazuje się trzeźwym myśleniem oraz odwagą.
Jednak powrócę do postaci Dary, która jest dość charakterystyczną osobą w filmie. Przez większość czasu cechuje ją opanowanie i spokój. Zupełny brak emocji. Jednak końcówka filmu, kiedy to kobieta staje do walki z Ladyą, mamy okazję oglądać totalną nienawiść i gniew, jaki w sobie skrywała. Z niepohamowaną furią walczy, aby tylko uśmiercić swoją ofiarę. Ta walka zasługuje na szczególną uwagę.

Nieco rozdrażniła mnie scena, kiedy do domu przybywa grupa policjantów. Oczywiście, jak nie trudno przewidzieć, giną jeden po drugim...zupełnie tak, jak gdyby nie potrafili się obronić. Ich celność w strzelaniu także daje wiele do życzenia, gdyż niemal cały magazynek powędrował w ścianę, zamiast ''ulokować'' się w ciele oprawcy. Lipa, ale nie ma co...Darah to kawał przyzwoitego krwistego horroru, który polecam miłośnikom takiej masakry na ekranie.
Jeśli nie obrzydzi was widok ucinanej piłą mechaniczną głowy czy odgryzania języka, to chwytajcie śmiało za tą indonezyjską makabrę, bo naprawdę warto!

PS. Wracając do wspomnianego jeszcze Takut: Faces of Fear, jako ciekawostkę dodam, że nasza urocza Shareefa Daanish wystąpiła także w ostatniej historii ukazanej w Takut... - najbrutalniejszej zresztą. Ta kobieta ma dar wcielania się w mroczne i zabójczo niebezpieczne postaci. To się ceni... ;)

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹 8/10

Reżyseria:
Kimo Stamboel
Timo Tjahjanto

Scenariusz:
Kimo Stamboel
Timo Tjahjanto

Rok produkcji:
2009

Obsada:
Ario Bayu
Shareefa Daanish
Julie Estelle
Ruly Lubis
Daniel Mananta
Mike Muliadro
Arifin Putra
Dendy Subangil
Imelda Therinne
Sigi Wimala


6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

To chyba najbrutalniejszy indonezyjski horror, jaki kiedykolwiek widziałem, a tych widziałem już nie mało.
Super film.

Piotr Grotkowski pisze...

Słyszałem wiele dobrego o tym filmie, ale kiedy zasiadłem do seansu to miałem pewne obawy, gdyż początek wydawał się dość niemrawy. Po około 20 minutach jednak zniknęły bezpowrotnie, bo zaczęła się jazda bez trzymanki. Mimo, iż film nie jest w żaden sposób wybitny, to jednak naprawdę dobrze się ogląda, a czego chcieć więcej.

DarkQueen pisze...

Całkiem dobry, jak na Indonezję, bo do tej pory to widziałam tylko wampiry w prześcieradłach, które skakały po cmentarzach. Ten jest dosyć konkretny, krew się leje strumieniami i trochę przypominał mi tajski ,,Art of the Devil''.

Anonimowy pisze...

Zdecydowany plus za mnóstwo scen gore i wciąż obecne napięcie. Jak dla mnie to jeden z najlepszych indonezyjskich horrorów jakie powstały. Shareefa Daanish to prawdziwe mistrzostwo!

ToJa pisze...

Jest ok :)

Tolkien pisze...

Film jest ogólnie ok, ale śmieszyła mnie niezniszczalność oprawców, co w horrorach jest już chyba prawdziwą zmorą i na dłuższą metę staje się drażniące. Mimo wszystko jednak uważam, że to doskonały horror, zwłaszcza jeżeli ktoś lubi taką brutalną jazdę bez trzymanki.