Film to prawdziwa historia młodego fotografa i jego dziewczyny. Robi piękne zdjęcia, które skrywają pewien sekret. Sekret, który jest tak ponury, przerażający i mroczny, że Avi ukrywa zdjęcia przed swoją dziewczyną. Jest to sekret z jego przeszłości, który może zniszczyć nie tylko jego życie, ale także życie jego rodziny, przyjaciół i tych, których kocha. Sekret pochodzący ze świata odmiennego od tego, który znamy...
''Film to prawdziwa historia...'' Czyż to nie brzmi zachęcająco? Czy oto mamy do czynienia z historią autentyczną, która została zekranizowana? Nic z tych rzeczy i śmiem przypuszczać, że jest to swoisty chwyt reklamowy ze strony twórców. Jak już wspomniałam, fabuła Click opiera się luźno na obrazie Parkpooma Wongpooma i Banjonga Pisanthanakuna, którzy dzięki swojemu horrorowi z 2004 roku utorowali drogę tajskiej kinematografii grozy do zachodniego świata. Ich Shutter zdobył miano jednego z najbardziej przerażających azjatyckich horrorów ostatnich lat, gdzie śmiało sąsiadował obok takich filmowych perełek, jak Ringu (1998), Ju-On (2002), The Eye (2002) czy A Tale Of Two Sisters (2003). Jednak film ten nie ma nic wspólnego z autentyczną historią i została ona wymyślona przez młodziutkich wówczas twórców filmowych. Oryginał doczekał się już jednego remaku, amerykańskiego filmu, którego reżyserem jest Masayuki Ochiai. Film ukazał się w roku 2008 i pomimo znanej i szanowanej obsady, Widmo zostało dosłownie zmiażdżone przez krytyków jak i widzów. A jak sobie z remakiem poradzili hinduscy twórcy? Moje pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, a cieszę się tym bardziej, że jest to efekt niespodziewany. Pomijając przyśpiewki i tańce, których w Click nie brakuje, jako horror film trzyma całkiem znośny poziom.
Film może okazać się naprawdę ciekawy dla osób, które jeszcze nie widziały oryginału (o ile jeszcze w ogóle takie osoby są?), gdyż to, co widzimy w Click jest niemal wiernym odzwierciedleniem (z nielicznymi wyjątkami tylko) wydarzeń i sytuacji, jakie ukazuje nam tajski horror. Film jest zrobiony bardzo okazale i z rozmachem. Widać nawet nawiązania do znakomitego Bhoot (2003), który w moich oczach wypadł naprawdę rewelacyjnie i to dzięki niemu dałam kinu hindi jeszcze szansę.
Wszystkie straszne sekwencje zostały znakomicie zrobione i straszy to, co ma straszyć, a to jest najważniejsze. Pojawienie się zjawy dokonuje się gwałtownie i w najmniej oczekiwanych momentach, co niejednokrotnie spowoduje, że ściśniemy mocniej poręcz fotela. Wiele też scen z udziałem upiora odbywa się w ciemnych pomieszczeniach, co dodatkowo potęguje uczucie przerażenia. Jednak nawet ujęcia w świetle dziennym (scena w sali szkoły, kiedy Sonia fotografuje zjawę) dostarczają nam gęsiej skórki.
Jeżeli akurat w trakcie akcji zaczynają się pojawiać nawiązania do zbliżającej się piosenki, to śmiało możemy sobie je przewinąć (jeżeli komuś to tak bardzo przeszkadza) i odtworzyć film w momencie, kiedy cała akcja wraca do pierwotnego stanu i będzie git...
Na uwagę zasługuje aktorstwo. Shreyas Talpade, który wcielił się w postać Avi, znakomicie pokazał nam złożoność swojej postaci. Natomiast piękna Sadha może pochwalić się swoim naprawdę znakomitym i docenionym w Click aktorstwem (jej wcześniejsze role w filmach hindi nie wzbudziły większego zainteresowania). Także reszta aktorów spisała się znakomicie. Tak więc rewelacyjne aktorstwo jest kolejnym plusem obrazu Sangeetha Sivana.
Pierwsza połowa filmu może jawić się nam jako nieco ospała i dość przeciętna, bo dzieje się niewiele, a zbyt wiele scen jest przegadanych (wyjaśnienia przyczyny pojawiania się duchów oraz analiza i interpretacja zdjęć zrobionych przez Avi), jednak w momencie, kiedy bohaterowie postanawiają przeprowadzić śledztwo z sprawie prześladującej ich zjawy, cała akcja nabiera znacznego tempa. Muszę przyznać, że niekiedy wplecione utwory muzyczne oddają dane emocje bohaterów, np. radość, euforię po smutek i bolesne wspomnienia, czyli nie jest to jakby zupełna odskocznia, typu, ''...bo to hindi, to śpiewy muszą być'', ale jakby ''uzupełnienie'' i zabieg potęgujący doznania poszczególnych osób.
Sangeeth Sivan wykonał kawał dobrej roboty i choć oglądając Click wszystko to już pięknie znamy i nic nas nie zaskoczy pod względem fabuły, to miło zaskoczy nas samo wykonanie tego remaku. W moich oczach jawi się znacznie bardziej strasznie niż amerykańska przeróbka. Bez pompatycznych gwiazd i mega wyczesanych efektów specjalnych, obraz hindi znacznie bardziej przeraża i dlatego zachęcam do zapoznania się z tym filmem.
PS. Utwór ''Ameen Suma Ameen Suma'' naprawdę wpada w ucho!
MOJA OCENA:




