piątek, 2 listopada 2018

Click; Indie

''Czy ci idioci nie mogą sobie dać spokój z tym śpiewaniem i tańczeniem w tym filmie , jeszcze jak by to był jeden z tych bollywoodskich dennych romansideł czy miuzikali ale to jest horror jak dla mnie to burzy klimat filmu , szkoda że jeszcze ta dziewczyna co straszy tam nie tańczy i śpiewa to już by była kompletna parodia , śmiech na sali.'' (pisownia oryginalna). To zdanie pojawiło się na jednym z polskich portali filmowych i natrafiłam na nie, kiedy chciałam zaczerpnąć nieco więcej informacji na temat tego filmu. Od razu wiedziałam, z czym będę miała do czynienia, czyli oprócz znanej mi  fabuły bazującej na tajskim Shutterze (2004), dodatkowo pojawią się tańce i przyśpiewki. Teoretycznie jeszcze jakiś czas temu pewnie bym się poniekąd zniechęciła, bo też nie bardzo przepadam za wesołymi tańcami w horrorze, ale dziś do kina Bollywood podchodzę z nieco innym nastawieniem, dlatego też postanowiłam dać tej produkcji szansę i pominąć wszystkie te harce, a skupić się na fabule ukazującej tylko i wyłącznie tzw. ''część właściwą'', czyli horror.

Film to prawdziwa historia młodego fotografa i jego dziewczyny. Robi piękne zdjęcia, które skrywają pewien sekret. Sekret, który jest tak ponury, przerażający i mroczny, że Avi ukrywa zdjęcia przed swoją dziewczyną. Jest to sekret z jego przeszłości, który może zniszczyć nie tylko jego życie, ale także życie jego rodziny, przyjaciół i tych, których kocha. Sekret pochodzący ze świata odmiennego od tego, który znamy...

''Film to prawdziwa historia...'' Czyż to nie brzmi zachęcająco? Czy oto mamy do czynienia z historią autentyczną, która została zekranizowana? Nic z tych rzeczy i śmiem przypuszczać, że jest to swoisty chwyt reklamowy ze strony twórców. Jak już wspomniałam, fabuła Click opiera się luźno na obrazie Parkpooma Wongpooma i Banjonga Pisanthanakuna, którzy dzięki swojemu horrorowi z 2004 roku utorowali drogę tajskiej kinematografii grozy do zachodniego świata. Ich Shutter zdobył miano jednego z najbardziej przerażających azjatyckich horrorów ostatnich lat, gdzie śmiało sąsiadował obok takich filmowych perełek, jak Ringu (1998), Ju-On (2002), The Eye (2002) czy A Tale Of Two Sisters (2003). Jednak film ten nie ma nic wspólnego z autentyczną historią i została ona wymyślona przez młodziutkich wówczas twórców filmowych. Oryginał doczekał się już jednego remaku, amerykańskiego filmu, którego reżyserem jest Masayuki Ochiai. Film ukazał się w roku 2008 i pomimo znanej i szanowanej obsady, Widmo zostało dosłownie zmiażdżone przez krytyków jak i widzów. A jak sobie z remakiem poradzili hinduscy twórcy? Moje pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, a cieszę się tym bardziej, że jest to efekt niespodziewany. Pomijając przyśpiewki i tańce, których w Click nie brakuje, jako horror film trzyma całkiem znośny poziom.
Film może okazać się naprawdę ciekawy dla osób, które jeszcze nie widziały oryginału (o ile jeszcze w ogóle takie osoby są?), gdyż to, co widzimy w Click jest niemal wiernym odzwierciedleniem (z nielicznymi wyjątkami tylko) wydarzeń i sytuacji, jakie ukazuje nam tajski horror. Film jest zrobiony bardzo okazale i z rozmachem. Widać nawet nawiązania do znakomitego Bhoot (2003), który w moich oczach wypadł naprawdę rewelacyjnie i to dzięki niemu dałam kinu hindi jeszcze szansę.
Wszystkie straszne sekwencje zostały znakomicie zrobione i straszy to, co ma straszyć, a to jest najważniejsze. Pojawienie się zjawy dokonuje się gwałtownie i w najmniej oczekiwanych momentach, co niejednokrotnie spowoduje, że ściśniemy mocniej poręcz fotela. Wiele też scen z udziałem upiora odbywa się w ciemnych pomieszczeniach, co dodatkowo potęguje uczucie przerażenia. Jednak nawet ujęcia w świetle dziennym (scena w sali szkoły, kiedy Sonia fotografuje zjawę) dostarczają nam gęsiej skórki.
Jeżeli akurat w trakcie akcji zaczynają się pojawiać nawiązania do zbliżającej się piosenki, to śmiało możemy sobie je przewinąć (jeżeli komuś to tak bardzo przeszkadza) i odtworzyć film w momencie, kiedy cała akcja wraca do pierwotnego stanu i będzie git...
Na uwagę zasługuje aktorstwo. Shreyas Talpade, który wcielił się w postać Avi, znakomicie pokazał nam złożoność swojej postaci. Natomiast piękna Sadha może pochwalić się swoim naprawdę znakomitym i docenionym w Click aktorstwem (jej wcześniejsze role w filmach hindi nie wzbudziły większego zainteresowania). Także reszta aktorów spisała się znakomicie. Tak więc rewelacyjne aktorstwo jest kolejnym plusem obrazu Sangeetha Sivana.
Pierwsza połowa filmu może jawić się nam jako nieco ospała i dość przeciętna, bo dzieje się niewiele, a zbyt wiele scen jest przegadanych (wyjaśnienia przyczyny pojawiania się duchów oraz analiza i interpretacja zdjęć zrobionych przez Avi), jednak w momencie, kiedy bohaterowie postanawiają przeprowadzić śledztwo z sprawie prześladującej ich zjawy, cała akcja nabiera znacznego tempa. Muszę przyznać, że niekiedy wplecione utwory muzyczne oddają dane emocje bohaterów, np. radość, euforię po smutek i bolesne wspomnienia, czyli nie jest to jakby zupełna odskocznia, typu, ''...bo to hindi, to śpiewy muszą być'', ale jakby ''uzupełnienie'' i zabieg potęgujący doznania poszczególnych osób.

Sangeeth Sivan wykonał kawał dobrej roboty i choć oglądając Click wszystko to już pięknie znamy i nic nas nie zaskoczy pod względem fabuły, to miło zaskoczy nas samo wykonanie tego remaku. W moich oczach jawi się znacznie bardziej strasznie niż amerykańska przeróbka. Bez pompatycznych gwiazd i mega wyczesanych efektów specjalnych, obraz hindi znacznie bardziej przeraża i dlatego zachęcam do zapoznania się z tym filmem.

PS. Utwór ''Ameen Suma Ameen Suma'' naprawdę wpada w ucho!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Sangeeth Sivan

Scenariusz:
Harish Nayar

Rok produkcji:
2010

Obsada:
Shreyas Talpade
Sadha
Sneha Ullal
Rehan Khan
Chunky Pandey
Jyoti Dogra
Avtar Gill
Shishir Sharma
Kavitta Verma
Riya Sen


7 komentarzy:

Iza pisze...

Dla mnie to trochę marna podróbka ,,Shuttera'', ale na szczęście obyło się tu bez śpiewów i tańców, więc daje rade. Dobry film. Dobry horror.

Indie pisze...

Jak obyło się bez tańców i śpiewów? Były tańce i były śpiewy :)

Edgar pisze...

Ogólnie film mogę zaliczyć do dobrych. Pewnie, że ktoś, kto oglądał tajskiego ,,Shuttera'' nie będzie niczym nowym zaskoczony. Raczej nie należy się nastawiać na oryginalne przedstawienie, a sam film bardziej traktować jako ciekawostkę. Mimo wszystko uważam, że warto mu chwilę poświęcić.

Martyna Kazimierczak pisze...

Nie, no Aga...starałam się. Naprawdę się starałam go obejrzeć, choć doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że do ,,Shuttera'' daleka droga. No, ale pomyślałam, że z ciekawości, to czemu nie? Jednak jak zaczęli śpiewać i tańczyć, to wymiękłam. Psują, psują całą grozę, jaką i tak miernie tworzą. No nie wiem czy kiedykolwiek się przekonam do grozy z Bollywood. Jakoś mi to nie po drodze.

Deicide666 pisze...

Fabuła nie robi wrażenia. Twórcy chcieli żeby było strasznie i przerażająco, na co wskazuje sam plakat, ale faktem jest, że plakat to może kogoś przerazi, ale nie film. W moim ogólnym pojęciu uważam, że film ten skupia się głównie na kobietach i modzie, co psuje całą istotę horroru. Postać ducha pojawiający się na zdjęciach to chyba tylko jakiś wątek poboczny, bez większego znaczenia dla całego filmu, który nosi miano ,,horroru''. Bez polotu, bez strachu...totalny przeciętniak i tyle!

Adam Mroczek pisze...

Jakoś nie kupuję tej historii z Indii. Nie przemawia do mnie zupełnie.

Adrian Manilski pisze...

Przeciętniak. Totalny przeciętniak, który do tajskiego ,,Shuttera'' się umywa. Jeszcze bym przebolał tą marną podróbkę, gdyby nie te ich tańce i śpiewy, które tak naprawdę przyprawiały mnie o zawrót głowy.