poniedziałek, 6 września 2021

The Grudge 3 (aka Grudge 3: Powrót klątwy); USA/Japonia

Klątwa 3 jest bezpośrednią kontynuacją historii, jaką mieliśmy okazję obejrzeć w drugiej części Klątwy. Film został wydany na DVD z pominięciem dystrybucji kinowej, co było zupełnym przeciwieństwem dwóch poprzednich części amerykańskiego remaku. Dziś po kilku częściach japońskich filmów i dwóch poprzednich amerykańskich części można zapytać: czy trzecia część Klątwy jest jeszcze w stanie przerazić kogokolwiek? Nie ma co ukrywać, że popularność pobladłej długowłosej zjawy już powoli zanika, więc amatorzy japońskich części, do których przyczynił się głównie Takashi Shimizu mogą nieco kręcić nosem na kolejne ,,dzieło'' Amerykanów. Tym razem z przerażającą klątwą postanowił się zmierzyć amerykański reżyser Toby Wilkins, który ceni sobie szczególnie gatunek filmowy, jakim jest horror. Widać, że jest też fanem serii o mściwej Kayako Saeki, gdyż w 2006 roku stanął również za kamerą krótkometrażowej historyjki o złowrogim duchu, którą znamy pod tytułem Tales from the Grudge


Młoda Japonka Naoko przybywa do Chicago, by położyć kres klątwie Kayako, której ofiarami padły już dziesiątki niewinnych ludzi. Koszmar, który rozpoczął się przed laty w pewnym domu w Tokio nawiedził teraz mieszkańców pewnej kamienicy w Chicago. Kolejne osoby umierają tam okropną, przerażającą śmiercią i wszystko wskazuje na to, że klątwa pozostanie wieczna...

Przyznam się szczerze, że pomimo tego iż podobało mi się kilka amerykańskich przeróbek grozy, jak chociażby The Ring (2002), to nigdy tak naprawdę nie rozumiałam atrakcyjności większości tych ,,hybryd'' i czułam ewidentnie, że zachodnie adaptacje i reinterpretacje były napędzane bardziej komercyjnymi niż kreatywnymi impulsami. Grudge 3 prawie to całkowicie potwierdza, biorąc pod uwagę nie tylko jej szorstkość, bezsensowne powtarzanie tych samych rodzajów straszenia widza, ale mając też na uwadze przede wszystkim to, że film nie daje nam już niczego nowego. Jest - można stwierdzić - napchany ilościowo, ale nie jakościowo.
Niewątpliwie w filmie jest wiele scen, które widza przerażą i mnóstwo krwawych momentów, które sprawią, że włos nam się na głowie zjeży, jednak prawdą jest, że jest to horror o najniższym wspólnym mianowniku, w którym preferowany i podkreślany jest chłód osiągnięty przez wstrząsające efekty dźwiękowe w połączeniu ze zbliżaniem się czegoś niepokojącego. Największy jednak problem z Grudge 3 polega na tym, że jej pierwotny pomysł jest w najlepszym razie jednowymiarowy, co rodzi siłą rzeczy jednowymiarowe postacie i jednowymiarowe historie. Absurdalnym jest, że nikt nie wierzy opowieściom przerażonego Jake'a o złowrogim duchu, który przyjdzie i wszystkich zabije - my to wiemy, nasi bohaterowie nie. Kiedy w początkowych scenach widzimy makabryczną śmierć chłopca, mrozi nam ona krew w żyłach, ale jednak nie jest to jakaś nazbyt przerażająca zapowiedź tego, co nas czeka na dalszym etapie filmu. Dr. Sullivan, pod której opieką był Jake wkrótce zauważa, jak poważnym błędem było niewysłuchanie małego pacjenta i choćby chciała wszystko jakoś wyjaśnić (bo życia Jake'a już nie przywróci), to w filmie, w którym trupio blada Azjatka przychodzi po każdego z osobna, a jej ofiary nie są w stanie nic zrobić, takie wysiłki idą na marne i tak czy siak spełzają na niczym.
Pozostali aktorzy również w dużej mierze nie tworzą żadnej głębi każdej z postaci i nie troszczą się o nie. Scenariusz Brada Keene'a jest jednak tak prosty, że nie ma o czym mówić w świecie zewnętrznym. Nie ma żadnej logiki w pokazywanych wydarzeniach, a występujące w filmie postaci zachowują się aż nazbyt przewidywalnie, co wcale nie poprawia nam humoru podczas seansu. Psuje to oczywiście i tak już zmizerniałą frajdę z oglądania filmu, gdyż niemalże przy każdej scenie byliśmy w stanie odgadnąć, co za chwilę się wydarzy i jakie działania podejmą bohaterowie.
Właściwie niemalże od razu da się zauważyć, że film nie oferuje nam żadnego nowego wątku i skupia się jedynie na wydarzeniach, które doskonale już znamy z poprzednich części.
Grudge 3 ma jeszcze jeden poważny mankament - otóż nie jest on jakoś nazbyt straszny, co jest dla mnie wręcz profanacją! Japońska seria Ju-On była tak autentycznie przerażająca, że spędzała mi sen z powiek jeszcze przez wiele nocy. Tu niestety nie ma mowy o jakimkolwiek strachu. Elementy, które powinny ten strach napędzać są tak mizerne i mało oryginalne, że naprawdę człowiekowi płakać się chce. Mamy standardowy pakiet straszenia widza: gasnące światła, plamy krwi tu i ówdzie, nagłe śmierci z zaskoczenia...nie liczcie jednak na hektolitry czerwonej posoki na ekranie, bo tu ich nie uświadczycie. Owszem - jak to w Klątwie bywa - trup się gęsto ścieli, bo przecież szaleńczo wściekła Kayako nie odpuści nikomu, ale niestety bezpośrednich scen śmierci nie zobaczymy. Wszystko będzie jedynie w sferze naszych domysłów.
Nie podobała mi się też sama charakteryzacja duchów Kayako i Toshio, które wyglądały jakby zostały wymoczone w białej farbie (dosłownie). Zbyt przesadnie - miało to zapewne być elementem grozy, a wyszło jak wszystko inne w tym filmie - komicznie. Widok zwłok też do palpitacji serca nas nie doprowadzi, nie przestraszy, nie przerazi, więc nie zamierzam się tu nad tym elementem za długo rozwodzić, bo nie ma po co.

Pod względem technicznym jest dość przeciętnie. Praca kamery szału nie robi i nie zaskoczy nas jakimiś zawrotnymi scenami, sceneria skupia się właściwie tylko do obrębu kamienicy, w której mieszkają bohaterowie, aczkolwiek na uwagę zasługuje początkowa partia filmu w szpitalu, w którym przebywa Jake i dr. Sullivan. Białe, surowe wnętrza korytarzy sprawiają przerażające wrażenie, a jak tylko pojawia się też Kayako, to jest nieziemsko. Sceny w szpitalu są chyba jedynymi, które jeszcze najbardziej mi się podobały i były w stanie wywołać na mnie jakieś większe wrażenie.
Ogólnie rzecz ujmując: mam nadzieję, że kolejna Klątwa już nie powróci, bo nie wyobrażam sobie kolejnej kontynuacji po tak mizernym powrocie klątwy. Film niczym szczególnym się nie wyróżnia i pośród całej masy innych straszaków jest po prostu kolejnym przeciętnym horrorem na jesienny bądź zimowy wieczór, którego seans nie pozostawi w nas jakiegoś szczególnego wrażenia.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹 6/10


Reżyseria:
Toby Wilkins

Scenariusz:
Takashi Shimizu
Brad Keene

Rok produkcji:
2009

Obsada:
Matthew Knight
Shawnee Smith
Mike Straub
Aiko Horiuchi
Emi Ikehata
Johanna Brady
Shimba Tsuchiya
Beau Mirchoff
Takatsuna Mukai
Jade Rose Hobson
Marina Sirtis
Gil McKinney
Laura Giosh
Mihaela Nankova
Michael McCoy


6 komentarzy:

Deicide666 pisze...

Mnie się w sumie podobał. Trzyma poziom i ma klimat. Pewnie, że do japońskich części się nie umywa, ale jakiejś wielkiej tragedii też nie ma. Widziałem gorsze filmy.

Adrian Manilski pisze...

Faktycznie film dużo słabszy od poprzedników (nie porównując nawet do wersji japońskich), ale tragedii też jakiejś wielkiej nie ma. Początek robi wrażenie, potem jest już słabiej, ale obejrzeć się da. Kayako też mi się podobała, robiła niezłe wrażenie.

Martyna Kazimierczak pisze...

Początek filmu całkiem fajny, ale potem zachowanie tego gościa mnie wręcz irytowało. Im dalej, tym coraz to gorzej.

Bartek Skolimowski pisze...

THE GRUDGE 3 jest dobrym dodatkiem do całej serii, aktorstwo jest lepsze niż można by się spodziewać, a reżyserowi Toby Wilkinsowi udało się sprawić, by nie wyglądało tanio i tandetnie, a scenariusz napisany przez Brad Keene miał kilka dobrych zwrotów akcji i z pewnością był bardziej krwawy niż pierwsza i druga część, nad którymi pracował Stephena Susco.

Klaudiusz pisze...

Dobry horror. Mi się bardzo podobał.

Anonimowy pisze...

Jestem na nie!
To jeden z najgorszych horrorów w historii. Wiele amerykańskich horrorów dla nastolatków jest przerażających. To nie jest przerażające, to po prostu głupie. Dwa poprzednie remaki amerykańskie były o niebo lepsze od tej części, pomimo tego, że horrory z nich słabe były. Trzeba mieć chyba z 7 lat lub mniej, żeby bać się tego filmu. Ogólnie jest źle napisany i ma okropne zakończenie.
Nie chcę długo marudzić, bo mnie pewnie tu zlinczują, ale nie jestem wielkim fanem ,,Klątw'' zarówno japońskich jak i amerykańskich. Po prostu nie trafia do mnie ta historia i tyle.