niedziela, 31 października 2021

,,Ju-On: The Curse'', ,,Ju-On: The Curse 2''. Tak narodziła się klątwa...

 Każdy, kto mnie choć trochę zna, wie doskonale, że jestem totalną miłośniczką horrorów. Przejawia się to w pasji zarówno filmowej, jak również funkcjonuje z powodzeniem na obszarze literatury, muzyki i mody. Jako, że na filmowych horrorach się dosłownie ,,wychowałam'', to dziś po 39 latach maglowania najróżniejszej maści straszydeł i upiorów, mało co jest mnie w stanie już dziś na ekranie przerazić. 

Kiedy w 2004 roku zafascynowałam się japońską grozą, wręcz pochłaniałam do białego rana wszystkie horrory, jakie wówczas wpadły mi w ręce (odchorowałam te seanse długim okresem nieprzespanych nocy). Któregoś dnia otrzymałam przesyłkę od innego fana ,,skośnookich'' straszaków z dwoma płytami. Na kopertach widniały nagryzmolone niedbale długopisem tytuły: ,,Ju-On: The Curse'' i ,,Ju-On: The Curse 2''. Drżącymi rękoma odłożyłam płyty na półkę i wyczekiwałam wieczorowej pory. To, co tej nocy obejrzałam sprawiło, że byłam autentycznie przerażona i jednocześnie od tego seansu rozpoczęła się też moja wielka fascynacja filmową serią grozy, którą dziś wszyscy na świecie znają pod tytułem ,,Ju-On: The Grudge'' (w języku polskim po prostu ,,Klątwa''). 




Za najważniejszą serię Ju-On (cztery części), odpowiedzialny jest japoński reżyser Takashi Shimizu, który podobnie jak Takashi Miike czy Shinya Tsukamoto specjalizuje się w kinie grozy, i który na swoim koncie oprócz serii Ju-On  ma sporą ilość nakręconych horrorów: dwa krótkometrażowe ,,wprowadzenia'' do serii Ju-On - Katasumi i 4444444444 (1998; oba nakręcone w ramach filmu Gakkô no kaidan G), Tomie Re-birth (2001), The Grudge - Klątwa (2004; amerykański remake), Marebito (2004), Reinkarnacja (aka Rinne; 2005), Otoshimono (2006), The Grudge - Klątwa 2 (2006; amerykańki remake), The Death (2006), Klątwa Ju-On 3 (2008; Ju-On: The Grudge 3), Parasyte (2008) oraz The Shock Labyrinth (2009), a szczerze powiedziawszy to nie wszystkie produkcje grozy w dorobku tego uzdolnionego reżysera. 


Za każdym razem, kiedy oglądam dwie pierwsze wersje Ju-On, odnoszę nieodparte wrażenie, że coraz to bardziej rośnie ona w siłę. Bezapelacyjnie największym jej atutem, który świadczy też o wielkim talencie reżysera jest fakt, że cała ta seria potrafi wywołać w nas strach w przeciągu czterech minut. Dwa krótkometrażowe filmy Shimizu, o których już nieco wcześniej wspomniałam, które zostały wydane tylko na wideo, były pierwszymi filmami, w których pojawił się postacie później znane nam z Ju-On. Te dwa krótkie odcinki rozgrywające się wokół terenu szkoły, można uznać za część osi czasu Grudge, a nawet w pierwszej części są do nich odsyłacze. Seria Ju-On jest godnym następcą filmowych Ringów. Jest ich dużo i zostały też przerobione w USA, gdzie zyskały olbrzymią popularność, ale nie dziwi mnie to zupełnie, gdyż historia o mściwym duchu z długimi czarnymi włosami jest dla nas - zachodnich widzów na wskroś przerażająca. Jeśli miałabym wybierać na halloweenowy wieczór ze znajomymi jakiś horror, to zdecydowanie byłby to Ju-On. Zainspirowany sukcesem Ringu, Takashi Shimizu starannie ułożył i skonstruował całą historię, która karmiła się jego własnymi lękami. 

Bez wątpienia należałoby się przyjrzeć dwóm pierwszym filmom Ju-On, ponieważ odnoszę wrażenie, że bardzo mało na ich temat powiedziano. Potraktuję je razem, ponieważ obie części zostały wydane na wideo. W Japonii pojawiły się jako filmy V-Cinema w 2000 roku. Te części określane często jako Ju-On: The Curse, zostały nakręcone przy dość małym budżecie, ale jak widać doskonale - nie stanowiło to żadnego problemu (i nie stanowi do dziś). Mają doskonałą obsadę, świetną oprawę dźwiękową i wręcz cudowną strukturę fabuły, w której każda scena jest wypełniona odpowiednimi szczegółami, które pomagają dopasować układankę scen razem. 






JU-ON: THE CURSE

Nawet początkowa przyziemna scena, w której nauczyciel rozmawia z ciężarną żoną przy kolacji, jest pełna szczegółów, które później będą bardzo istotne. Kiedy nauczyciel zaczyna mówić o dziecku zaginionym w szkole i widzimy krótką retrospekcję, gdy mówi o matce dziecka. Jest to przerażające ujęcie, na którym stoi na placu zabaw. Widać nieostrą sylwetkę kobiety i małego chłopca w tle. Matka rusza do przodu, jej twarz jest nadal niewyraźna, częściowo pokryta włosami. Już po kilku minutach widz zaczyna się czuć nieswojo i zaczyna narastać przerażenie. Właśnie tego rodzaju sceny spowodowały, że Ju-On: The Curse zaczął mi się jawić, jako jeden z najbardziej przerażających horrorów, jakie miałam okazję obejrzeć od wielu, wielu lat (nie licząc oczywiście przerażenia, jakie wzbudzały we mnie horrory obejrzane za dziecka). 

Film kontynuuje sceny, które są albo przerażające albo...bardzo przerażające. Czasami wstrząsa nami dogłębnie, a czasami tylko subtelnie muśnie odrobiną grozy i szczerze mówiąc nie chcemy się wcale zagłębiać w te lekkie powiewy strachu, które czujemy (jak na przykład w scenie, w której widzimy poobijanego Toshio). Gdy nauczyciel odwiedza dom Toshio, aby dowiedzieć się czemu nie było chłopca w szkole, zostaje przeklęty przez tragedię, jaka wydarzyła się w tym domu. Historia nauczyciela rozwija się nadal w dwóch filmach z serii Ju-On: The Curse, podczas gdy Toshio , jego ojciec Takeo i matka Kayako są w samym centrum tych przerażających wydarzeń. Są punktem zapalnym całej ukazanej historii. Nauczyciel Kobayashi i jego rodzina są katalizatorem klątwy. W miarę rozprzestrzeniania się akcji, mieszkanie nauczyciela również zostaje ,,skażone''. 




Obie części japońskiego horroru mają trudną, chaotyczną fabułę, która podąża za niepowiązanymi postaciami. Filmy są podzielone na ,,rozdziały''. Imię postaci pojawia się na czarnym tle jako nagłówek, a następnie dowiadujemy się, jak pasują one do całej układanki. Musimy również sami ustalić czy patrzymy na wydarzenia wcześniej czy później. Ważna wskazówka pochodzi z tabliczki znamionowej umieszczonej na ceglanej bramie domu i dla widza ważne jest, aby została przetłumaczona w napisach.  Te filmy pokazują nam również wydarzenia, o których mówi się tylko w późniejszych wersjach. Zawierają mrożące krew w żyłach, które są potem odtwarzane w wersjach amerykańskich. Istnieją również ,,lęki'' charakterystyczne dla tych części, jak na przykład te w szkole, w których dzieci pierwszych nowych mieszkańców niosą klątwę swoich kolegów ze szkoły do swoich domów. 

Słynna japońska aktorka, Chiaki Kuriyama, która pojawia się w pierwszej części Ju-On: The Curse, a która w tym samym roku biega z nożem w Battle Royale, odtwarza scenę iście straszną w opustoszałej klasie szkolnej, gdzie bohaterka dręczona jest przerażającymi telefonami. Scena ta sprawia, że zawsze podczas jej oglądania podskakuję na fotelu. Jest to też scena poprzedzająca trend na tzw. ,,nawiedzone telefony'', który został rozszerzony w horrorze Takashi'ego Miike One Missed Call (2003). Reszta obsady też jest bardzo mocna: nauczyciel jest grany przez Yurei Yanagi (oddanie hołdu Ringowi), dalej mamy piękną Kaori Fuji, która później zagrała w Haze (2005) Tsukamoto. Nawet grające w filmie nastolatki wypadły bardzo dobrze. Byłam nieco zaskoczona, że małego Toshio zagrał w tych dwóch filmach zupełnie inny chłopiec, niż w późniejszych częściach kinowych. W Ju-On: The Curse w rolę Toshio wcielił się Ryōta Koyama, zaś w późniejszych odsłonach rola ta przypadła Yuya Ozeki, który w sumie zagrał w dwóch częściach japońskich i dwóch amerykańskich remake'ach. Zaś Kayako i Takeo grani są przez Takako Fuji oraz Takashi Matsuyama. Oni są jedynymi aktorami, którzy pojawili się w każdej wersji (wyreżyserowanej oczywiście przez Shimizu). 




Ze względu na dość mocno napięty budżet, kręcąc obie części nie wykorzystano żadnego studia filmowego, a wszystko było kręcone w rzeczywistych lokalizacjach. Ekipa musiała się zmierzyć z oświetleniem i odpowiednimi kątami kamery, gdyż kręcili w prawdziwym domu (w tym na strychu), ale oczywiście nie ma to negatywnego wpływu na film. Wręcz przeciwnie - sprawia, że dostrzeżemy w nim głębsze walory. Dwie wersje kinowe powstałe w 2002 i 2003 roku również były kręcone w tym samym domu, zaś na potrzeby amerykańskich remake'ów zbudowano zestaw domu. 

JU-ON: THE CURSE 2

Ju-On: The Curse 2 powtarza pierwsze 30 minut z pierwszej serii przed pokazaniem czegokolwiek nowego. Powtarzające się sceny sprawiają, że film jest zrozumiały jako samodzielna historia, ale nieco ,,oszukuje'' widzów, którzy już widzieli część pierwszą. Każdy z nich trwa 70 minut, więc wydanie 110-minutowego montażu na DVD raczej nie pokrzywdziłoby widzów. 

Film kontynuuje historię przeklętego domu, tym razem jednak z jego nowymi lokatorami: państwem Kitada, którzy (jak można się domyślić) zostają dotknięci klątwą. Widzimy również, że przeprowadzane śledztwa w sprawie tajemniczych zgonów wielu osób, tkwią w martwym punkcie z powodu załamań psychicznych śledczych, którzy je prowadzą bądź też dalszych zaginięć. Co najważniejsze jednak, widzimy tu jedną z oryginalnych zbrodni Takeo, w najbardziej szokującej i okropnej scenie, o której wspomniano tylko w części pierwszej. Klątwa rozprzestrzenia się poza miasto...

Nawiasem mówiąc, dom, w którym rozgrywa się cała akcja Ju-On, znajduje się na przedmieściach Tokio, na terenie ogromnej prefektury Saitama, chociaż producenci starają się zachować w tajemnicy jego faktyczne położenie. 

DVD

Te dwa filmy wideo są dość rzadkie i zostały wydane bez subskrypcji w Japonii (przez Toei Video) i w Korei. Trudno je zdobyć z angielskimi napisami (nie mówiąc już o polskich!) i są dość trudne do zlokalizowania z powodu innych podobnie nazwanych sequeli. Moim skromnym zdanie te dwie najwcześniejsze wersje są tak dobre, jak poprzednie filmy i zawierają wiele ważnych scen, które wyjaśniają, co się dzieje. Co jednak najważniejsze, są tak samo przerażające, jak kolejne wersje.




Wydania DVD Asian Vision są zatytułowane po prostu Ju-On i Ju-On 2 (na zdjęciu powyżej). Pochodzą ze Skandynawii, ale posiadają angielskie napisy. W sprzedaży można je znaleźć tylko na zagranicznych stronach internetowych, głównie w języku norweskim, fińskim, szwedzkim i duńskim. Są to europejskie wydania PAL i zostały przekonwertowane z NTSC. 

W Polsce obie części Ju-On: The Curse nie są dostępne w sprzedaży zarówno na wideo, jak i DVD, ponieważ w ogóle nie zostały wydane. Recenzję Ju-On: The Curse przeczytacie tutaj, jej drugą część znajdziecie tutaj


Autor: Agnieszka Kijewska

PS. Artykuł powstał na podstawie materiałów zebranych przez autorkę.

10 komentarzy:

Klaudiusz pisze...

Bardzo ciekawy artykuł. Swoją drogą to te wersje telewizyjne są naprawdę mega. Takie w sam raz na Halloweenowy wieczór. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy raz je obejrzałem jeszcze na studiach, zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Autentycznie się bałem, a wyjadaczem horrorów jestem od dzieciaka i dziś mało co jest mnie w stanie przerazić. Żałuję tylko, że w Polsce nie możemy zakupić wersji na DVD.

Anonimowy pisze...

,,Ju-On: The Curse'' wymiata! Autentycznie to jeden z najbardziej przerażających horrorów, jakie oglądałem. Jest niesamowity. Dzięki za szalenie ciekawy art.

Martyna Kazimierczak pisze...

Świetny materiał! Swoją drogą ten film jest niezwykle przerażający! Jeden z najbardziej strasznych, jakie widziałam. Film jest niezwykle nastrojowy i ma wręcz senną atmosferę. Manifestacje duchów w "Ju-On" są tak nagłe i mrożące krew w żyłach, że z pewnością sprawią, że skóra zacznie cierpnąć. Osobiście uważam, że idea klątwy krwi w domu jest dobrze rozwinięta, a aktorstwo jest przyzwoite.
Bardzo dobry materiał nie tylko dla fanów ,,Ju-On'', ale też dla tych, którzy z serią nie bardzo są zapoznani.

Protagonista pisze...

Dla mnie rewelka 😊👍 Świetny horror, świetne aktorstwo, maksimum grozy.
Fajny artykuł i ciekawie się czyta. Chcę więcej. 🙂

Anonimowy pisze...

Super!!! 👍👍👍👍👍👍💀

Irek Bołądź pisze...

Pamiętam doskonale kiedy po raz pierwszy obejrzałem te wersje. Zrobiły na mnie ogromne wrażenie, a byłem przerażony jak diabli, mimo iż wychowałem się na horrorach. Ta wersja Shimizu była dla mnie (i jest do dziś) prawdziwym mistrzostwem. Ten horror nawet po upływie tylu lat, wciąż robi na widzu piorunujące wrażenie.

Edgar pisze...

Zgadzam się. Te dwie części to prawdziwy brylant j-horroru.

Turek pisze...

Narobiłaś Koleżanko ochoty. Chyba sobie dziś obejrzę i odświeżę :)

Anonimowy pisze...

Great! Genial! Masterpiece!

Kaśka pisze...

Świetny artykuł. Nie przydługi, ale czyta się naprawdę lekko. Na pewno będzie świetnym wstępem dla osób, które nie są zaznajomione z filmem.