Wkrótce po weselu w Nowym Jorku, fotograf Ben i jego żona Jane lecą do Japonii, gdzie Ben otrzymał propozycję pracy nad zdjęciami mody. Podczas oglądania efektów swojej pracy, mężczyzna odkrywa na fotografiach białe smugi przypominające sylwetkę człowieka. Początkowo Ben uważał, że zjawa ze zdjęć może być w jakiś sposób związana z jego przeszłością, jednak szybko staje się jasne, że duch żądny jest zemsty i nie da spokoju młodemu małżeństwu. Rozpoczyna się przerażający horror, przed którym nie ma ucieczki...
W ciągu ostatnich dwudziestu lat bardzo niewielu filmowców spoza Azji było w stanie przytłoczyć widzów czymś innym niż piłą łańcuchową i zombie. W związku z tym Hollywood znalazło bardzo szybko podstawy do przeróbki azjatyckich horrorów Takashiego Shimizu (Ju-on: The Grudge), Hideo Nakaty (Ringu) czy Takashiego Miike (Chakushin ari). I to prowadzi nas do Shuttera. To zamerykanizowana, choć nakręcona w Tokio, japońska wersja reżysera Masayuki Ochiai, będąca adaptacją tajskich twórców filmowych Banjong Pisanthanakuna i Parkpooma Wongpooma, wzniosła, melancholijna i ostatecznie upiorna (i identycznie zatytułowana) wersja tajskiego horroru z 2004 roku.
Z upiorną kobietą-duchem, wrogimi japońskimi lokalizacjami i powszechnym spiskiem mającym na celu naprawienie nieziemskich krzywd, Shutter - no szczerze powiedziawszy kuleje, mając nadzieję, że kilka rozsianych po okolicy strachów wystarczy do rozrywki, aby nakarmić nią cały film. Ochiai nie wywołuje w filmie ani werwy, ani, co gorsza, żadnego zagrożenia. Reżyser opiera się na obsadzie, aby zapewnić dramatyczny wydźwięk tej historii, ale Joshua Jackson wygląda na zagubionego w jednodźwiękowym scenariuszu, a Rachael Taylor nie może grać, a przynajmniej nie udaje jej się przekazać wiarygodnego amerykańskiego akcentu, aby ukryć jej rodowite australijskie pochodzenie. Ich talent dosłownie krąży po planie, próbując sprzedać widzom groźbę fotodemona, ale oboje nie wyglądają przekonująco w swoich rolach i pod koniec filmu, co zrozumiałe są oszołomieni. W przeciwieństwie do The Ring, The Grudge, czy nawet One Missed Call, nie żywię gorzkiej niechęci do amerykańsko-japońskiego Shutter'a, po prostu wydał mi się on nieubłaganie mało atrakcyjny (w przeciwieństwie do oryginału) i pozbawiony wyobraźni. Ochiai nie może znaleźć oparcia w tym materiale, a kiedy wraca do wypróbowanej i prawdziwej lawiny okropnych strachów i panicznego złego aktorstwa, moje zdolności motoryczne natychmiast się wyłączają, czekając bezczynnie na kolejną rundę odgrzanych resztek azjatyckiego horroru.
Jeśli chodzi o fabułę, istnieje jedna zasadnicza różnica pomiędzy Shutter a większością jego odpowiedników z gatunku A-Horror, a mianowicie, że większość tych filmów opowiada o niewinnych ludziach. Zwykle opowiada o osobie, która natrafia na sytuację, której nie rozumie, i przez samo bycie w niej zostaje dotknięta upiorną klątwą. Jednak w tej historii, gdy warstwy zaczynają się odklejać, staje się oczywiste, że istnieje bardzo intensywny i osobisty powód, dla którego ta kobieta nawiedza tę młodą parę. Podstawowy wątek nadprzyrodzony w tej historii, czyli związanie ducha z ciałem, gdy następuje traumatyczne wydarzenie emocjonalne, był interesującą warstwą typowej opowieści o duchach, która mi się podobała. Plusem też jest tu na pewno fakt, że Shutter jest filmem, który przedstawia wiele wariantów ludzkiej osobowości, w tym te pozytywne i negatywne, w doskonale zrównoważony sposób. Podkreśla fakt, że za swoje czyny trzeba płacić, czy tego chcesz, czy nie. Przywodzi także na myśl poruszającą umysł myśl, że nie można po prostu uciec od grzechów przeszłości. Najlepszym sposobem na pogodzenie się z tym jest zaakceptowanie tego i zapłata za to samo. Ten film pokazuje, jak ważna jest przejrzystość i szczerość, które są podstawą każdego związku, a zwłaszcza małżeństwa. Jane i Ben przechodzą przez traumatyczne doświadczenia z powodu ukrycia jednej z największych prawd wspólnego życia.
Jednak Shutter ma też fatalną wadę i tak naprawdę nie ma ona nic wspólnego ani ze scenariuszem, ani grą aktorską. Mój główny problem z tym filmem polega na tym, że sprawia on wrażenie filmu nakręconego przez kogoś, kto chciał zrobić przerażający obraz z kategorią „R”, ale zamiast tego był zmuszony stępić efekt obrazu w każdym rogu. W przypadku filmu PG-13 istnieje kilka sytuacji seksualnych, które zaczynają przesuwać granicę oceny. Jest też niewielka ilość krwi. Jak by nie było - znakomity reżyser horrorów Masayuki Ochiai naprawdę starał się, jak mógł, aby obraz był przerażający, nie naruszając jednocześnie oczywistych ograniczeń nałożonych na niego przez studio. Wyniki są oczywiście przewidywalne. Jest może jeden lub dwa momenty w filmie, które wywołują szok, ale i tak na koniec seansu sprawia to wrażenie wykastrowanego obrazu. Co ostatecznie jest dość rozczarowujące, ponieważ w przeciwieństwie do większości tych remake'ów, tutaj był prawdziwy potencjał na coś ponadprzeciętnego.
Shutter Ochiai to niezły film grozy, momentami nawet trzymający w napięciu. To horror, który pozwala zanurzyć się w grozę warstwa po warstwie. Dialogi bywają realistyczne, a wizualizacje ducha i efekty specjalne mogą niekiedy naprawdę przestraszyć. Mimo wszystko uważam, że nie powinno się już kręcić amerykańskich remake'ów i prędzej czy później one wymrą, a studia filmowe nie będą mogły winić nikogo poza sobą. Bo ostatecznie możesz naśladować kino innego kraju, ile chcesz, ale jeśli nie zachowasz serca do oryginału, szybko upadniesz.
Reżyseria:
Masayuki Ochiai
Scenariusz:
Luke Dawson
Rok produkcji:
2008
Obsada:
Joshua Jackson
Rachael Taylor
James Kyson
Megumi Okina
David Denman
John Hensley
Maya Hazen
Yoshiko Miyazaki
Pascal Morineau
Adrienne Pickering
Masaki Ota
Heideru Tatsuo
Eri Otoguro
Rina Matsuki
Jun Yakushiji
2 komentarze:
Szału nie robi, ale obejrzeć wieczorem można. Nawet może przestraszyć. Oczywiście azjatycki oryginał jest o niebo lepszy.
To film, który trzyma widza przy ekranie w pełnym napięciu i chociaż nie przejdzie on do historii jako jeden z najlepszych horrorów wszech czasów, to i tak jest to bardzo przyzwoity film.
Prześlij komentarz