czwartek, 28 grudnia 2023

POV: Norowareta firumu (aka POV - A Cursed Film); Japonia

 

Podgatunek found footage już na dobre zadomowił się w kanonie gatunku jakim jest horror i wcale nie jest to trend tylko i wyłącznie zachodnich filmów grozy, bo dziś i azjatycki świat filmowych straszydeł może poszczycić się kilkoma naprawdę świetnymi produkcjami tego typu, jak chociażby japoński Noroi w reżyserii Kojiego Shiraishi. Produkcja z 2005 roku do dziś jest uważana za najlepszą produkcję typu found footage, powstałą w XXI wieku. Oczywiście ciekawe produkcje mockumentary to nie tylko Japonia. Należy zdecydowanie do nich dorzucić równie ciekawy singapurski horror Haunted Changi z 2010 roku w reżyserii Andrew Lau czy południowokoreański Gonjiam: Haunted Asylum w reżyserii Beom-sik Jeonga z roku 2018. Dziś swoją uwagę skupię na obrazie jakże doskonale nam znanego japońskiego reżysera Norio Tsuruty - odpowiedzialnego m.in. za wyreżyserowanie Ringu 0 (2000) czy krótkometrażowego (na potrzeby serii ,,Masters of Horror'') Dream Cruise (2007). Film, jakby nie patrzeć z grubsza - nic nowego: opowiada o perspektywach i klątwach, etc... Jak wypadł? O tym poniżej...


Dwie młode aktorki: Mirai i Haruna prezentują zestaw filmów paranormalnych do telewizyjnego show. Są to starannie dobrane filmy przez reżysera, które nadesłali widzowie. Kiedy jeden z filmów okazuje się być naprawdę przerażający, reżyser Kuwata wraz z ekipą postanawia odwiedzić szkołę, w której ów film nagrano. Gdy wychodzi na jaw, że Haruna była niegdyś uczennicą tej szkoły i należała do amatorskiego kółka filmowego, sytuacja zaczyna się robić dość poważna. Okazuje się bowiem, że dziewczyna ma sporą wiedzę na temat dziwnych i niewyjaśnionych wydarzeń, jakie rozgrywały się w szkole już szybciej. Wkrótce nieznana siła daje o sobie znać...

Miałam okazję film obejrzeć dwukrotnie. Może i wstyd przyznać (choć z drugiej strony niby dlaczego?), za pierwszym razem jakoś szczególnie nie przypadł mi do gustu. Wydawało mi się, że mimo iż miał potencjał, to jednak wpadł do tej samej zatęchłej torby z tanimi sztuczkami, mrocznymi postaciami i migoczącymi światłami wzdłuż długich korytarzy, starając się mocno wzbudzić oczekiwane przez widzów napięcie, ale w jak większości wypadków wyszło jak wyszło: komicznie i amatorsko. Tak było początkowo... Kiedy nie tak dawno film wpadł mi ponownie w ręce, powiedziałam sobie: ,,Czemu nie?'' i ponownie zasiadłam do seansu filmu Tsuruty. Już po jego zakończeniu moje odczucia się zmieniły. Doszłam do wniosku, że film ten jest naprawdę całkiem dobry. Jeśli chodzi o przerażenie, film nie ustępuje takim hitom (legendom azjatyckiego kina grozy) jak Ringu (1998) czy Klątwa (2003), wdrażając jednocześnie skuteczne, niskobudżetowe taktyki i kreatywne pomysły, które pozwalają mu stać się samodzielnym wpisem w azjatyckiej bibliotece horrorów. Chociaż jakość z pewnością nie jest tak dobra, jak wspomniane ,,legendy'', to jednak film Tsuruty z nawiązką rekompensuje to niekonwencjonalnymi pomysłami, wciągającą historią i poniekąd oryginalnością. Nawet jeżeli ktoś mu zarzuci, że jest on li tylko kombinacją typowych azjatyckich pomysłów na horror z pomieszaniem z found footage, to jednak można się zdziwić, jak dobrze to działa na widza podczas seansu (mimo, iż jest nam doskonale znane). Jest jednak uwaga! Film trzeba obejrzeć do samego końca, aby nie przegapić najważniejszego materiału. 

Przechodząc jednak do sedna, czyli samego horroru - na uwagę zasługuje na pewno ,,nawiedzony film''. Cała ekipa wierzy, że filmy, które odtwarzają podczas programu zostały nadesłane przez widzów i fanów, to wydaje się jednak, że są czymś zupełnie innym. Uwielbiam moment, kiedy historia wciąga  bardzo szybko, a strach zaczyna się pojawiać przed upływem 10 minut. W pierwszym filmie, który ogląda ekipa, drzwi do łazienki otwierają się samoczynnie, gdy nikogo nie ma w środku, ale potem kiedy próbują go odtworzyć po raz kolejny, wideo zmienia kąty i teraz na drzwiach łazienki pojawia się dłoń. Dziewczyny stają się zaniepokojone, ale nie przestają uczestniczyć w programie wiedząc, że jest to dla nich szansa na ,,wybicie się''. Staje się ciekawie, kiedy Haruna rozpoznaje w zdjęciach z filmu swoje stare gimnazjum. Kiedy kolejna scena przeskakuje i pojawia się prysznic i widmowe oblicze w oknie, ekipa wpada w panikę i próbuje wyłączyć DVD, ale film się nie zatrzymuje. Kolejna scena ukazuje samobójstwo jednej z uczennic, która skacze z dachu budynku. Haruna, która niegdyś badała nawiedzenia w dawnej szkole jest przerażona, kiedy ekipa po odtworzeniu filmu z nagrywanego programu zauważa w szybie odbicie dziewczyny podobnej z filmu. 

Nie chcąc dalej skupiać się na fabule, co by za dużo nie spoilerować, teraz więcej uwagi poświęcę kwestii technicznej jak i samej warstwy fabularnej. Przede wszystkim - o czym wspomniałam na początku - trzeba film obejrzeć w całości, aby w pełni docenić pomysłowość z wieloma scenami, edycją i oczywiście całkiem fajnymi momentami straszenia widza. Jest tu wiele naprawdę ciekawych momentów, oryginalnych pomysłów i kreatywności, ale obawiam się, że nie każdemu miłośnikowi azjatyckich horrorów się on spodoba. Dużo słyszałam na jego temat nieprzychylnych opinii o tym, że nie pokazuje nam nic nowego, że fabuła jest oklepana, a sceny grozy nie są tak straszne. Oczywiście, każdy ma prawo wydać swoją opinię, gdyż każdy z nas ma inny gust i to co jednemu się spodoba, drugiego zanudzi na śmierć. Jednak w moim odczuciu, film ten jest niedoceniony równie mocno, jak japoński Ju-On: The Grudge 2 (2003) czy koreański White: The Melody of the Curse (2011). Tak, uważam, że są to totalnie niedocenione i pomijane azjatyckie horrory, których jednak nie należy pomijać. Od początku do końca ten film z powodzeniem angażuje widza w ciekawą historię i utrzymuje stałe tempo przechodzenia od jednego fajnego pomysłu do drugiego. Pewnie, że strach - jak to ma miejsce w wielu azjatyckich produkcjach grozy - dane nam będzie odczuć widząc ducha upiornej kobiety, no i nie ukrywam, że wyłapałam tu kilka ,,mankamentów'', jak niekiedy mało wiarygodne aktorstwo, przewidywalne zwroty akcji czy wygląd ducha, który nie wyglądał na nadzwyczaj przerażającego. Mimo tych drobnych potknięć, które nie psują absolutnie zabawy z seansu uważam, że wytykanie ich to jak szukanie dziury w całym. 

Obecnie film jest dostępny jedynie w Internecie, bo niestety w Polsce azjatyckich horrorów na DVD to już ze świeczką szukać (chociaż powoli zaczynam dostrzegać ,,światełko w tunelu'' za sprawą dystrybucji Mayfly, dzięki której w marcu w polskich kinach premierę miał znakomity tajski horror Medium w reżyserii Banjonga Pisanthanakuna, a w sierpniu na ekrany polskich kin wszedł koreański Midnight Kwon Oh-seunga). Zachęcam jednak do poszukania i zapoznania się z horrorem Norio Tsuruty. Jestem pewna, że film wzbudzi Wasze zainteresowanie, a scena kiedy grupa wpada na starca przed drzwiami szkoły spowoduje, że włos zjeży się na głowie. Osobiście polecam.

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹 7/10

Reżyseria:
Norio Tsuruta

Scenariusz:
Norio Tsuruta

Rok produkcji:
2012

Obsada:
Yasuyuki Hirano
Haruna Kawaguchi
Takashi Kodama
Yasuto Kosuda
Yuki Mashita
Mayu Miura
Mirai Shida
Ami Shimazaki


5 komentarzy:

Arleta Z. pisze...

Bardzo lubię kino mockumentary więc z wielkimi nadziejami zasiadłam do tego horroru i nie zawiodłam się, choć miałam pewne obawy gdyż recenzje i opinie na temat filmu były przeróżne. Na szczęści po raz kolejny przekonałam się, że nie ma co się sugerować opiniami ludzi, którzy wychowali się na amerykańskich hollywoodzkich produkcja przesyconych efektami specjalnymi. ,,POV'' ma niesamowitą atmosferę zagrożenia i niepokoju. Dodatkowo jego prostota jest tak naprawdę udanym sposobem na stworzenie całkiem fajnych scen grozy. Ni nudzi i dzieje się naprawdę dużo. Mocne 7.

Kaśka pisze...

Tsuruta doskonale wie, jak zrobić przyzwoity horror. Od czasu Blair witch Project stałam się wielką fanką tzw. found-footage, choć wiem że wychodzą one z różnym skutkiem. Tu akurat film wyszedł całkiem nieźle. Niekiedy czuć naprawdę swietną atmosferę, a niekiedy przebiega dreszczyk po plecach. Mimo iż POV to film całkiem przyzwoity to uważam, że zakończenie było fatalne, co jest dla mnie największym minusem. Ogólnie jednak to całkiem przyzwoity horror.

Unknown pisze...

Przez pierwszą część filmu byłem zdecydowanie zawiedziony. Materiał filmowy, który dziewczyny miały obejrzeć, nie był aż tak ekscytujący. Same dziewczyny zachowują się zbyt infantylnie. Kiedy ekipa udała się do szkoły, widzieliśmy kilka zabawnych scen. W pewnym momencie gasną światła i robi się naprawdę zabawnie. Jest też świetna scena w szkolnej łazience, przypominająca klasyczny J-Horror. Zakończenie jest faktycznie trochę głupie, ale jednocześnie zabawne. Czy obejrzałbym go ponownie? Nie wiem. Jest w nim trochę tandetnych scen, a sama gra aktorska jest słaba, ale kilka scen jest godnych uwagi i szczerze mnie rozbawiły.

Peter son pisze...

To dobry film. Uwielbiam fakt, że większość scen przerażenia to efekt uchwycony w kamerze lub ludzie znajdują się tam, gdzie nie powinni – scena na basenie jest delikatnie dezorientująca. Efekty strachu widza są proste, ale skuteczne.

Deicide666 pisze...

Mnie nie powalił. Taki przeciętniak na jeden wieczór. Podejrzewam ze drugi raz już za niego raczej nie chwycę.