wtorek, 9 października 2018

,,Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy'' - Krzysztof Gonerski

Krzysztof Gonerski to postać doskonale znana każdemu polskiemu miłośnikowi azjatyckiego kina grozy. Człowiek ten znany jest z licznych publikacji i recenzji nie tylko w temacie ,,skośnookiej'' grozy, ale także horroru w ogóle. Nie będę tu przytaczać, gdzie i co publikował, gdyż te informacje zainteresowani mogą sobie znaleźć w internecie. Fakt faktem - w polskich czasopismach i na stronach internetowych poświęconych horrorowi i Azji dość często spotkać można nazwisko Krzysztofa.
Pewnego październikowego dnia 2010 roku, stało się to, na co czekałam bardzo długo. Mianowicie na rynku polskim pojawiła się publikacja Krzysztofa zatytułowana Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy. Książka ukazała się dzięki wydawnictwu Kwiaty Orientu. Oczywiście, nie zastanawiając się długo - zakupiłam sobie ten oto zacny egzemplarz i czekałam jak na przysłowiowych szpilkach, aż zapuka do mych drzwi listonosz z przesyłką. A zapukał i to bardzo szybko...

Książka ta to prawdziwy ewenement na polskim rynku wydawnictw filmoznawczych, poświęconych kinematografii Żółtego Kontynentu. Jest to bowiem pierwsza, kompletna monografia azjatyckiego kina grozy. Odnajdziemy tu nie tylko rys historyczny horrorów z Japonii, Korei, Hongkongu, Chin, Tajwanu i Tajlandii wpisany w szeroki kontekst kulturowy, ale również opisy twórczości najwybitniejszych mistrzów filmowego straszenia z Azji, jak również analizy filmów reprezentujących ten gatunek. [...]

Tyle (i jeszcze więcej) o książce Gonerskiego pisze nam dr Piotr Kletowki - filmoznawca i specjalista od kina azjatyckiego, autor książki Kino Dalekiego Wschodu (2009). I właściwie trzeba się zgodzić ze słowami Kletowskiego. Czytając jego bogatą opinię o tej publikacji, mamy tak naprawdę dokładne streszczenie całej książki. Jednak streszczenie to jedno. Zachęta. Prawdziwa perełka tkwi w środku i tam też należy się czym prędzej przenieść, zasiadając wygodnie w fotelu.
Na całość składa się osiem rozdziałów, które dokładnie przybliżą nam kino grozy z poszczególnego kraju azjatyckiego. Całość rozpoczyna dogłębna analiza japońskiego kina grozy. Tu autor wprowadza nas na początku w historię japońskiej kinematografii. Poznamy pierwszych twórców i pierwsze dzieła filmowe, jakie zaczęły powstawać w Kraju Kwitnącej Wiśni. Następnie zostaniemy zasypani informacjami dotyczącymi japońskich duchów, czyli głównych inspiracji w kinie grozy. Jest to bardzo ciekawy rozdział z uwagi na to, że mamy możliwość zagłębienia się w kulturę japońską oraz wierzenia. Poznamy świat nadnaturalny i duchowy. Kolejny podrozdział scharakteryzuje czytelnikowi zagadnienie shinrei-mono eiga, czyli japońskie określenie filmów o duchach. Autor przytacza tu takie tytuły jak: Tokaido Yotsuya Kaidan (1912r.), Kaidan Botan Doro (1914r.) czy Page of Madness (1926r.). Krótko rzecz ujmując - poznamy tu japońską kinematografię grozy sprzed II wojny światowej.
W kolejnym podrozdziale poznamy twórczość Nobuo Nakagawy i jego klasyczny horror oraz japoński folklor, który na wskroś przesiąknięty jest zjawami nawiedzającymi żywych. Oczywiście nie mogło zabraknąć opisania współczesnego j-horroru, w którym dużą rolę odgrywają nie tylko wszechobecne długowłose duchy, ale także budząca nie mniejszą grozę technologia, która we współczesnym japońskim horrorze objawia się pod postacią niosących śmierć: telewizora (Ringu, 1998), komputera (Pulse, 2001) czy telefonu komórkowego (Chakushin ari. 2006). Nie zabraknie tu oczywiście omówienia dzieł Hideo Nakaty, Takashi Shimizu, Norio Tsuruty, Toshikazu Nagae czy Takashiego Miike.
Dalej Gonerski charakteryzuje nam tzw. supernatural thriller. O czym mowa? Ano, jak sam autor opisuje: ,,Są to obrazy, które łączą suspens i akcję thrillera z duchami, okultyzmem i parapsychicznymi fenomenami właściwymi dla horroru...'' Tu poznamy tak znamienne horrory, jak projekt Takashiego Ichise J-Horror Theater, w którego skład wchodzą trzy filmy grozy: Kansen (aka ''Infekcja'', 2004), Yogen (aka ,,Wizje'', 2004) oraz Rinne (aka ,,Reinkarnacja'', 2005). Nie zabraknie tu też omówienia znakomitego dzieła Kiyoshi Kurosawy Kyua (aka ,,Cure'', 1997).
W pierwszym rozdziale Strach ma skośne oczy... przeczytamy też o kinie apokaliptycznym, czyli będzie mowa między innymi o Battle Royale (2000) Kinji Fukasaku, Uzumaki (2000) Higuchinsky'ego czy Suicide Club (2002) Sion Sono. Dziewiąty podrozdział przedstawi nam twórczość jednego z najbardziej charakterystycznych i ,,płodnych'' japońskich reżyserów - Takashiego Miike. Nie zamierzam rozpisywać się o tym, co i jak, bo zainteresowanych odsyłam do lektury.
Jeżeli mowa o japońskim kinie grozy, to nie mogło tu oczywiście zabraknąć tematu związanego z pinku eiga, czyli połączenia pornografii ze scenami przemocy i perwersji. W tej części książki poznamy najbardziej znanych twórców tego podgatunku horroru. Będąc w temacie kina ekstremalnego nie zabraknie też tzw. shock 'n blood. To nic innego jak połączenie kina erotycznego z krwawym horrorem gore. Tu autor przytacza nam bogatą ilość tytułów: Naked Blood (1995) w reżyserii Hisayasu Sato, Tetsuo - człowiek z żelaza (1989) Shinya Tsukamoto, seria Guinea Pig (1985-1986), etc. Zbliżając się do końca rozdziału pierwszego, Gonerski obszernie przedstawi nam jeszcze dość charakterystyczną serię filmów grozy, tak znaną na japońskim gruncie. Mowa o filmach cyberpunkowych, których w japońskiej kinematografii nie brakuje. Do tego nurtu zalicza się także tzw. body horror - Desu Pawuda (1986, reż. Shigeru Izumiya), wspomniany już Tetsuo: Człowiek z żelaza (1989), jego druga część - Tetsuo II: Body Hammer (1992, reż. Shinya Tsukamoto) czy Orugan (1996, reż. Kei Fujiwara), to tylko wierzchołek góry lodowej.
Tym samym przechodzimy do podsumowania pierwszego rozdziału o japońskim ginie grozy. Całościowym zwieńczeniem są wybrane tytuły filmów, które autor nam szczegółowo charakteryzuje. Są to najbardziej znane filmy grozy pochodzące z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Drugi rozdział Krzysztof Gonerski poświęca w całości koreańskiemu kinu grozy. Tu - podobnie, jak w rozdziale pierwszym - rozpoczyna naszą wędrówkę od krótkiego rysu historycznego koreańskiego kina, by w następnym skupić się już na kuei-dam, czyli ghost story. Nie zabraknie tu omówienia filmów starszych (z lat 70-tych), jak również nawiązań do tych współcześniejszych: Janghwa, Hongryeon (aka Opowieść o dwóch siostrach, 2003) czy Jaguimo (aka Ghost in Love, 1998) - połączenia grozy z fantasy. Koreańskiego kina grozy nie byłoby bez szkolnych ghost story, czyli yeogo kuei-dam. Tym właśnie filmom poświęca Gonerski trzeci podrozdział. Tu na plan pierwszy wysuwa się bez wątpienia rewelacyjna seria Whispering Corridors (1998-2009). Tu autor przytacza nam wszystkie części, pokrótce je opisując. Nie zabraknie omówień Pon (aka Telefon, 2003), Ouija Board (2004) czy Woetoli (aka Loner, 2008). Koreańska groza jest tak bogata w horrory ''szkolne'', że tytułów można by tu wymieniać i wymieniać. Nie widzę sensu, aby przytaczać tu wszystkie omawiane tytuły, dlatego też odsyłam do lektury. Podobnie, jak to ma miejsce w japońskiej kinematografii grozy, również i w koreańskiej nie może zabraknąć tzw. supernatural thriller, czyli kombinacji zawierającej w sobie elementy horroru ghost i thrillera. Tu autor również przytoczy nam kilka znanych tytułów koreańskich produkcji. Dalej podejmuje on temat horroru folklorystycznego. Jak nie trudno się domyślić - tematyką tego rodzaju filmów grozy są horrory oparte na lokalnych podaniach i wierzeniach. To jeden z ciekawszych podrozdziałów w książce. Jeżeli już mówimy o koreańskim horrorze, nie sposób pominąć tematyki szalonych morderców, przerażających psychopatów, którym dobro i szczęście drugiego człowieka jest zupełnie obce. Koreańczycy mogą się pochwalić dość pokaźną liczbą tego typu produkcji, o których Krzysztof Gonerski pisze w tekście zatytułowanym ,,Złe kobiety i źli faceci''. Bez wątpienia z tymi okrutnymi ludźmi i ich zbrodniami powiązany jest kolejny scharakteryzowany przez Gonerskiego podrozdział - ,,Koreański slasher''. Tu należy przytoczyć bez wątpienia takie tytuły jak: The Record (2000), Nightmare (2000) czy średnio udany Bloody Beach (2000).
Koreańczycy z powodzeniem tworzą też monster movies. Tu produkcji jest też bardzo wiele do omówienia i przekonacie się, że podgatunek tego rodzaju kina grozy wcale nie rozpoczyna się od osławionego The Host (2006). Oprócz filmów monster movie, poznamy też koreańskie kino wampiryczne jak i wszechobecne w grozie żywe trupy czy snuff movie.
Tym sposobem, po obszernej charakteryzacji podgatunków grozy w koreańskim kinie przejdziemy do wybranych tytułów poszczególnych filmów, które tym samym kończą cały rozdział.

Po koreańskim kinie, przychodzi czas na grozę rodem z Hongkongu. I tu podobnie, jak w rozdziałach poprzednich, lekturę rozpoczynamy od krótkiego rysu historycznego, aby szybko przejść do filmów z gatunków ghost story. Dla tych widzów, którzy z hongkondzkim horrorem są nieco na bakier, będzie to doskonała okazja, aby się z tym kinem bliżej zapoznać. Rozdział bogaty w wiele ciekawych i nie zawsze znanych tytułów. Następnie przechodzimy do tematyki filmów grozy, w której dominują duchy widziane oczyma ludzi żyjących. Najbardziej znanymi filmami w tym gatunku są produkcje braci Pang, czyli The Eye (2002) oraz reszta części z tej serii, jak i wiele innych produkcji. Jeśli mowa o filmografii z Hongkongu, to nie może tu zabraknąć kung fu. A i pewnie, że istnieje tu połączenie horroru z tą sztuką walki. Tutaj autor scharakteryzuje nam kino wu xia oraz jego odmiany. Nie zabraknie też kina eksploatacji, które bardzo dobrze sobie radzi w Hongkongu. Tu bezapelacyjnym faworytem jest szokujący Men Behind The Sun (1988). Nieco mniej znanym, ale równie prężnym podgatunkiem hongkondzkiego horroru jest kino wampiryczne, które tu ulega ciekawym przeobrażeniom (gyonshi i jiang shi). Ostatnimi przedstawicielami grozy w filmach będą tu demony oraz mordercy, którzy bogato ścielą się na kartach horroru z Hongkongu.

Ciężkim grzechem byłoby pominięcie tajlandzkiego kina grozy, które w ostatnich latach coraz lepiej sobie radzi na Zachodzie i zdobywa coraz to większą popularność. Właśnie grozie z Tajlandii jest poświęcony kolejny, czwarty rozdział Strach ma skośne oczy...
Tradycyjnie dostajemy na początek nieco historii, a następnie przechodzimy do konkretów. W tym wypadku są to pierwsze produkcje grozy, które zdobyły uznanie, jak np. Nang Nak Nimibutra. Duże znaczenie w Tajlandii i tamtejszej kinematografii grozy ma bez wątpienia horror folklorystyczny. Tu dużą dominacją są tzw. ghost story, ale z powodzeniem powstają też monster movies, filmy o tematyce okultystycznej czy produkcji z zombie w roli głównej. Jednak bezsprzecznie filmy o tematyce ghost, czy phi (z języka tajskiego) zaliczają się do najbardziej licznych i popularnych.
Dalej poznajemy też horror komediowy, który z powodzeniem uprawiany jest w Tajlandii, a dalej nie może zabraknąć również slasherów, gdzie mordercą okazuje się duch. Tu bez wątpienia przykują naszą uwagę po niektóre produkcje grozy, jak chociażby Sick Nurses (2007). Dużą popularnością cieszy się też horror okultystyczny. Może nie występują w licznej grupie, ale nie można im odmówić makabry i olbrzymiej dawki przemocy. Kto oglądał Art of the Devil (2004) i jej dwie kolejne części, wie o czym mowa. No i duchy...duchy, które występują wszędzie... Od słynnego Shutter'a (2004) po Dorm (2006) czy Phobie (2008). W tajskim kinie grozy nie zabraknie też ''najróżniejszych różności''. Mamy też wampiry, motyw piekła oraz wszelkiej maści szaleńców.

W rozdziale piątym, Gonerski ukaże nam w całej okazałości horrory powstałe w Chinach. Zdaję sobie sprawę, że wielu widzów, grozy z tego zakątka Azji nie zna zbyt dobrze, dlatego też rozdział ten okaże się znakomitą i niezwykle fascynującą lekturą. Oczywiście, standardowo rozpoczynamy swoją wędrówkę po chińskim kinie grozy od historii kinematografii z Chin, by następnie przejść do charakterystyki horrorów z tematyką upiorów w roli głównej. Tu dowiecie się, że takie chińskie ghost story wcale nie jest popularne wśród Chińczyków, którzy najzwyczajniej w świecie nie lubią się bać. Jednak jakby nie było, groza i tu powstała i miała się całkiem nieźle. Powstało też kilka ciekawych tytułów, które niestety w naszym kraju nie są zbyt dobrze znane i rozpoznawalne. Rozdział ten nie jest zbyt długi, ale na tyle, by poznać kilka ciekawych horrorów. Jednak zaraz przechodzimy do krótkiego podsumowania, zaś w Filmach - wybranych tytułach przeczytamy tylko o jednym filmie - Duszenie (2005).

Kolejnym niezbyt długim rozdziałem będzie charakterystyka tajwańskiego kina grozy, którą rozpoczniemy od historii. Później autor postara się nam przybliżyć początki horroru tajwańskiego i poznamy kilka mniej lub bardziej znanych tytułów, by w kolejnym podrozdziale ukazać nam oblicze tajwańskiego ghost. Tu warto przytoczyć takie tytuły, jak Silk (2006),  Good Will Evil (2008) czy nie do końca udany The Heirloom (2005). Tą też krótką charakterystyką tajwańskiego ghost zakończymy rozdział, aby przejść tym samym do kina grozy rodem z Wietnamu.

Po krótkiej, bo niespełna dwustronicowej historii przejdziemy do tzw. właściwego kina grozy. Tu dominować będą wszelkiego rodzaju pojawiające się w horrorach wietnamskich dusze. Autor poświęci kilkanaście linijek tekstu na opisanie kilku ciekawszych tytułów, a po podsumowaniu scharakteryzuje jeden z wietnamskich horrorów - Dusze (2004), który notabene ukazał się na polskim rynku dzięki serii Horrory Świata.

Ostatni rozdział niniejszej książki został poświęcony północnokoreańskiemu kinu grozy (tak, tak i w tym kraju takowe filmy powstają!). Nie jest to rozdział długi, ale pojawia się kilka tytułów, które z pewnością nie pozwolą nam ominąć rozdziału ósmego.

Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy to książka niezwykła. Przede wszystkim jest to lektura obowiązkowa nie tylko dla miłośników azjatyckiej kinematografii grozy, ale też dla pasjonatów kinematografii i filmoznawstwa. Treściowo bogata, z dużą ilością tytułów i ciekawymi opisami filmów, przyciągnie każdego czytelnika. Plusem jest to, że Gonerski pokaże doskonale, że azjatycki horror to nie tylko RinguJu-On czy Shutter. Będziemy mieli okazję poznać kino grozy z tych zakątków Azji, które w naszym kraju nie są popularne, a tytuły filmów zupełnie nieznane.
Merytoryka stoi na wysokim poziomie, a Krzysztofowi nie można zarzucić roboty na ,,odwal się''. Jest to kawał naprawdę solidnie wykonanej pracy!
I niech Was nie przeraża tych niespełna 500 stron, bo lektura Strach ma skośne oczy... będzie tak wciągająca i fascynująca, że nawet się nie zdążycie rozkręcić, a już dobrniecie z wypiekami na twarzy do końcowych rozdziałów.
Jest to książka przede wszystkim potrzebna na polskim rynku. Oby takich więcej.
Polecam!

MOJA OCENA:
👹👹👹👹👹👹👹👹👹 9/10


Autor: Krzysztof Gonerski
Tytuł: Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 483
Gatunek: Monografia/Kino/Film
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu

15 komentarzy:

Kondratowa pisze...

Zawsze mam w głowie, aby książkę kupić, ale jakoś za każdym razem wylatuje mi to z pamięci. Teraz muszę koniecznie ją nabyć :)

Marcel pisze...

Największym plusem tej książki jest bardzo duża ilość omawianych tytułów filmów, które nie zawsze są nam - Europejczykom znane.

Norbert Bajor pisze...

Długo czekałem na tą książkę, zakupiłem i...niezmiernie się rozczarowałem. Pod kątem filmoznawczym nie dowiedziałem się niczego nowego. Jedynym plusem jest omówienie kinematografii z Korei Północnej, gdzie filmów (zwłaszcza horrorów) nie znam w ogóle.
Nie powiem - miło się czyta, ale niestety dla wyjadacza azjatyckiej kinematografii grozy nie będzie to jakiś nawał nowej wiedzy.

Anonimowy pisze...

Ja podobnie, jak Norbert. Czekałem, kupiłem, przeczytałem...Czułem się zadowolony z lektury, ale jakoś szałowo nie zachwycony. Książka może i fascynująca dla laika w temacie azjatyckiej kinematografii, ale dla zagorzałego fana, to nic nowego.

Agnieszka Kijewska pisze...

Laikiem w azjatyckiej grozie nie jestem, bo magluję te ,,cuda'' już od 2004 roku, czyli 14 lat, ale sądzę, że książka jest znakomita. Jedno: za wiele - jak wspomnieliście - nowych, nieznanych tytułów, a drugie: ogólnie bardzo ciekawa monografia azjatyckiego kina grozy.

Modlishka pisze...

Powiem tak: książka wielkiego szału nie robi, ponieważ nie zaskakuje i nie dowiedziałam się niczego nowego. Rozdział z północnokoreańskim kinem grozy traktuję raczej jako ciekawostkę, gdyż i tak te kilka tytułów dostępnych w Polsce nie jest (i pewnie nie będzie). Dlatego tez nie zamierzam się na nie napalać ;)

Artrosis pisze...

Mimo iż książka zawiera dużo informacji, to niestety dość ciężko się ją czyta. Zawiera kilka istotnych błędów i dlatego sądzę, że na przyszłość trzeba się postarać o lepszą korektę.

Doom45 pisze...

Książka z pewnością ciekawa dla czytelnika, który azjatyckiej kinematografii grozy nie zna w ogóle albo zna ,,po łebkach''. Nie powiem jest ciekawa, ale zgodzę się z przedmówcami, że tak naprawdę nie wnosi niczego nowego. Mimo tego uważam, że jest to pozycja obowiązkowa dla każdego fana azjatyckich horrorów.

Martyna Kazimierczak pisze...

Wstyd się przyznać, ale książka ta leży u mnie na półce i leży od dłuższego czasu i jakoś nie mogę się zebrać, aby za nią chwycić. Recenzja zachęcająca do lektury i przychylna, ale komentarze zaś skrajne: jednym się podobała, innym wręcz przeciwnie. Wiadomo: jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził :) W weekend choćby nie wiem co, zabieram się za nią :)

Anonimowy pisze...

Recenzja jak najbardziej trafna. Pokazuje całe ,,bogactwo'' tej książki. Dużo tytułów, których wcześniej nie znałem - to mnie cieszy. Plus za historię przy omawianiu grozy z każdego kraju azjatyckiego opisanego w książce.

Wili75 pisze...

Ja mam pytanie: niszczy się ,,Korę'' czy Koreę? Bo to stwierdzenie w książce pojawia się kilka razy.

Mateusz Pasierbik pisze...

Dobra to teraz moje pięć groszy. Jestem świeżo po lekturze i cóż ja mogę powiedzieć? Treściowo jest w porządku: bogata ilość tytułów i garść niemniej ciekawych informacji z pewnością ucieszy każdego czytelnika, ale pod kątem językowym to jest jakaś MASAKRA! Książka zawiera wiele błędów językowych i jestem ciekaw, kto odpowiada za korektę tekstu książki...

Myuki pisze...

Zabrałam się za lekturę zachęcona opinią Piotra Kletowskiego, który bardzo ciepło o tej publikacji się wyraził.
„(…) czytając „Strach ma skośne oczy. Azjatyckie kino grozy” można żałować jednego – że samemu jej się nie napisało.” - No cóż, czytając tego rodzaju słowa od znawcy kina azjatyckiego...wręcz specjalisty, to ma się pewność, że książka ta to naprawdę kawał solidnej publikacji. Nie można się nie skusić. Skusiłam się i ja, no i książkę zakupiłam. I co? I guzik, bo zawiodłam się strasznie.
Książka nie wnosi zupełnie nic nowego, a wręcz - przykro pisać - nudzi. Mam wrażenie, że pan Kletowski taką, a nie inną opinię wyraził albo ,,po znajomości'' albo naprawdę nie wiem czym tu się zachwycać. Przeczytałam, bo cóż...kilka złotych wydano, ale nie sądzę, aby była mi ona przydatna w analizie i charakterystyce azjatyckiego kina w ogóle.

BloodOfGrudge pisze...

Dla mnie lektura bardzo przydatna i często po nią sięgam.

MementoMori pisze...

Pamięci Krzysztofa :( Świeć Panie nad jego duszą :(